Datowanie dżumy Justyniana

Poukładanie chronologii Wieków Ciemnych i ustalenie prawdziwej daty dżumy Justyniana jest bardzo trudnym zadaniem, dlatego ten rozdział będzie bardzo długi. Jednocześnie nie jest on wcale najważniejszy. Jeśli macie teraz mało czasu, albo czujecie się przytłoczeni informacjami, to możecie zostawić sobie ten rozdział na później, a teraz możecie przejść do następnego.

Źródła: Pisząc ten rozdział przejrzałem wiele średniowiecznych kronik. Najwięcej informacji zaczerpnąłem od kronikarzy takich jak: Grzegorz z Tours (History of the Franks), Paweł Diakon (History of the Langobards), Beda Czcigodny (Bede’s Ecclesiastical History of England), Michał Wielki (The Syriac Chronicle of Michael Rabo) i Teofan Wyznawca (The Chronicle Of Theophanes Confessor). Część informacji pochodzi z filmu Hipoteza czasu widmowego – kompletny dokument PL (BaldTV).

Chronologia Wieków Ciemnych

W roku 1996, badacz historii Heribert Illig w książce pt. „Das Erfundene Mittelalter” (Wymyślone Średniowiecze) przedstawił hipotezę czasu widmowego. Według tej hipotezy, wczesne średniowiecze przebiegało inaczej, niż jest to opisane w podręcznikach, a wszelkie nieścisłości mają wynikać z istnienia fikcyjnych stuleci wpisanych pomiędzy rzeczywiste. Wiele poszlak wskazuje na to, że chodzi o okres około 300 lat, obejmujący VII, VIII i IX wiek naszej ery.

Hipoteza czasu widmowego staje się bardziej wiarygodna, kiedy pozna się ogrom fałszerstw dokumentów historycznych od początku średniowiecza. Ogrom ten został najdobitniej ukazany podczas międzynarodowego kongresu Monumenta Germaniae Historica w roku 1986. Udokumentowany w sześciu tomach, zawierających ogółem 4500 stron. Obecnie niemalże codziennie kolejne dokumenty, na których opierali się historycy, okazują się fałszerstwami. Ilość ich przekroczyła w niektórych obszarach nawet 70%. W średniowieczu praktycznie tylko kler władał pismem, więc wszystkie fałszerstwa idą na rachunek mnichów i kościelnych duchownych. Według niektórych historyków, dawne klasztory były niczym innym niż warsztatami fałszerskimi. Dzisiejsza mediewistyka opiera się, wbrew pozorom, tylko marginalnie na znaleziskach archeologicznych, czy innych dowodach materialnych. Historycy bazują głównie na dokumentach, a te, fałszowane były na masową skalę z wybitną bezczelnością. Kościelni fałszerze nie tylko zmyślali bohaterów i wydarzenia, ale fałszowali przede wszystkim dekrety i listy papieskie dające im przywileje celne, wolności podatkowe, immunitety i akty własności ogromnych połaci ziem przekazanych im rzekomo w przeszłości przez dawnych władców.(ref.)

Na bliższe określenie czasu widmowego pozwoliły wnioski wypływające z reformy kalendarza przeprowadzonej przez papieża Grzegorza XIII. Kalendarz juliański spóźnia się o 1 dzień na 128 lat w stosunku do kalendarza astronomicznego. Gdy papież Grzegorz XIII w roku 1582 zastąpił kalendarz juliański – gregoriańskim, dodano tylko 10 dni. Podczas gdy, według obliczeń Illiga i Niemitza, dodanych dni powinno być 13. Po wnikliwych badaniach określili, że fikcyjnych, dopisanych lat musiało być 297. Po tym, jak Illig zwrócił uwagę historyków i archeologów na tę pustkę, zaczęli oni ją sztucznie wypełniać. Znaleziska, które można było datować na VI wiek, datuje się celowo na VII albo VIII, a znaleziska z X wieku, na IX, albo VIII. Świetnym przykładem jest klasztor z Chiemsee, który 40 lat temu był jednomyślnie uważany za romański, po czym przesunięto go do czasów karolińskich, a niedawno jeszcze bardziej wstecz. Dziś datuje się go na rok 782.

Jako argumenty przeciwko tezie czasu widmowego przytaczane są metody datowania radiowęglowego i dendrochronologia (datowanie na podstawie pierścieni drzewnych). Słoje drzew z poszczególnych kawałków drewna wykazują charakterystyczne sekwencje, które różnią się grubością z powodu czynników środowiskowych, takich jak temperatura i ilość opadów w danym roku. W latach chłodnych i suchych, drzewa wytwarzają cienkie słoje. Pogoda wpływa na wszystkie drzewa na danym obszarze, a zatem badanie sekwencji słojów ze starego drewna pozwala na identyfikację nakładających się sekwencji. W ten sposób nieprzerwana sekwencja słojów może zostać rozciągnięta daleko w przeszłość.

Dzisiejszy kalendarz dendrochronologiczny sięga do około 14 tys. lat wstecz. Jednak od samego początku dendrochronologia miała wiele problemów, zwłaszcza z luką właśnie w okresie Wieków Ciemnych. Doktor Hans-Ulrich Niemitz twierdzi, że kalendarz dendrochronologiczny został od początku błędnie zmontowany. Wyraźne braki dostrzega zwłaszcza w kluczowych punktach około roku 600 i 900 n.e. Dendrochronologia, oparta na dopasowaniu wzorców słojów działa najlepiej, gdy drzewa rosną w warunkach dużego stresu środowiskowego (klimatycznego). Kiedy drzewa doświadczają niskiego stresu, datowanie jest trudniejsze i często kończy się niepowodzeniem. Poza tym, zdarza się, że drzewa z powodu choroby lub silnych anomalii pogodowych w niektórych latach nie wytwarzają w ogóle słojów, a w innych wytwarzają po dwa.(ref.) Różnice w słojach są uzależnione regionalnie. Wobec tego, kalendarz dendrochronologiczny musi być złożony z próbek drewna pochodzących z jednego regionu i nie będzie się nadawał do datowania próbek z innych regionów. Do datowania europejskiego, amerykańskie sosny się nie nadają. Dlatego w latach 80-tych XX w. próbowano przejść na tzw. metodę chronologii Belfast, używając irlandzkich dębów. Również to się nie udało. Potem powstało mnóstwo różnych, lokalnych dendrochronologii. Dzisiaj w samym niemieckim landzie Hessen istnieją cztery różne.

Datowanie radiowęglowe wykorzystuje fakt, że żywe rośliny (i cokolwiek je zjada) pochłaniają ślady radioaktywnego węgla-14. Martwe rośliny i zwierzęta nie absorbują już węgla-14, a uwięziony węgiel zaczyna się stopniowo rozkładać. Licząc produkty tego rozkładu, naukowcy mogą zobaczyć, kiedy roślina lub zwierzę umarło, co jest wskaźnikiem wieku obiektów znalezionych w pobliżu. Ale stosunek węgla-14 do węgla w atmosferze, który jest kluczowym elementem w obliczaniu wieku radiowęglowego, naturalnie zmienia się w czasie. Może to prowadzić do „płaskich okresów”, w których organizmy żyjące w odstępie kilkudziesięciu lat wyglądają tak, jakby miały ten sam wiek radiowęglowy. Pomiary datowania radiowęglowego dają wiek w „latach radiowęglowych”, które muszą zostać przekształcone w wiek kalendarzowy w procesie zwanym kalibracją. Aby uzyskać krzywą, którą można wykorzystać do powiązania lat kalendarzowych z latami radiowęglowymi, potrzebna jest sekwencja odpowiednio datowanych próbek, które można przetestować w celu określenia ich wieku radiowęglowego. Powszechnie stosowana krzywa kalibracyjna IntCal20 opracowana została na podstawie dendrochronologii.(ref.) Zatem, jeśli kalendarz dendrochronologiczny będzie błędny, to datowanie radiowęglowe też będzie dawać błędne wyniki.

Heribert Illig twierdzi, że obydwie metody datowania od samego początku były tak skalibrowane, żeby pasowały do oficjalnej historiografii. Gdyby ustalić historiografię zgodną z jego teorią, można by bez problemu tak skalibrować obydwie metody, że potwierdzałyby jej prawdziwość. Żeby było zabawniej, przy tworzeniu kalendarza dendrochronologicznego do przeskoczenia luk posługiwano się metodą C-14, natomiast do kalibracji metody C-14 posługiwano się kalendarzem dendrochronologicznym. Tak więc, błędy obydwu metod wzajemnie się potęgowały. Teoria Heriberta Illiga nie przeminęła jako krótka sensacja i nie rozwiała się z wiatrem tak, jak początkowo przypuszczano. Wręcz przeciwnie, wiele odkryć, zwłaszcza archeologicznych, kompromituje oficjalną wersję historii.

Jedyny bezbłędny kalendarz to ruch ciał niebieskich, a obserwacje astronomiczne potwierdzają istnienie błędów w oficjalnej chronologii. W latach 70-tych zrobiło się głośno o sensacyjnym odkryciu amerykańskiego astrofizyka Roberta R. Newtona.(ref.) Naukowiec, na podstawie historycznych zapisków o obserwacji zaćmień, przebadał ruch Księżyca w przeszłości i odkrył coś zadziwiającego: Księżyc jak gumowa piłka dokonywał nagłych skoków, a im dalej w przeszłość, to jego ruch był bardziej złożony. Przy czym, w naszych czasach Księżyc zachowuje się całkowicie spokojnie. Newton, wykonując grafiki przyspieszenia księżyca, opierał się na datach zaćmień, które wziął ze średniowiecznych kronik. Problem nie polega na tym, że Księżyc się dziwnie zachowywał, bo żadnych skoków nie było, ale polega na braku dokładności w datowaniu zaćmień. Powstał spór, kto ma rację. Czy astronomia, która mówi, że trzeba te daty przesunąć, czy też historyczne dokumenty, które powodują u badaczy chronologii wiele pytań, a które są po prostu niewiarygodne. Czy więc można przekazy zawarte w nich przyjmować za podstawę przy datowaniu wydarzeń?

Chronologia Wieków Ciemnych jest bardzo niepewna. Heribert Illig twierdzi, że cała historia przed rokiem 911, łącznie ze starożytnością, została przesunięta o 297 lat wstecz. Osobiście nie sądzę, żeby tak było. Wydarzenia ze starożytności można bowiem datować niezależnie od średniowiecza, na przykład opierając się na zapiskach o obserwacji zjawisk astronomicznych. Przesunięcie chronologii dotyczy zatem tylko Wieków Ciemnych. Nie jest też tak, że wszystkie wydarzenia z tego okresu zostały równo przesunięte o 297 lat wstecz. Niektóre zostały przesunięte na przykład o 200 lat wstecz, a inne o 97 lat w przód. Okres przesunięcia jest różny dla różnych wydarzeń. W jednym miejscu chronologia została rozciągnięta, ale za to w innym miejscu została ściśnięta.


Po pierwszym ataku dżumy Justyniana w roku 541, zaraza wracała w kolejnych stuleciach. Na podstawie zapisów historycznych zostało zidentyfikowanych kilka wielkich fal dżumy:
580-590 n.e. – Plaga we Francji
590 n.e. – Rzym i Cesarstwo Bizantyjskie
627-628 n.e. – Mezopotamia (Plaga Sheroe)
638-639 n.e. – Cesarstwo Bizantyjskie, Azja Zachodnia i Afryka (Plaga Emaus)
664-689 n.e. – Wyspy Brytyjskie (Żółta Plaga)
680 n.e. – Rzym i znaczna część Włoch
746-747 n.e. – Cesarstwo Bizantyjskie, Azja Zachodnia i Afryka

Kolejne epidemie były ograniczone regionalnie, choć wcale nie mniej zabójcze. Na przykład, w latach 627-628 dżuma zabiła połowę populacji Mezopotamii. Na Wyspach Brytyjskich poważna zaraza pojawiła się dopiero w roku 664. I to się trochę kłóci z zapiskami kronikarzy, według których dżuma Justyniana siała spustoszenie na całym świecie w tym samym czasie. Kolejne fale zarazy przypadają na okres historii, w którym chronologia jest bardzo wątpliwa. Nie można mieć pewności, że te epidemie rzeczywiście zdarzyły się w podanych tutaj latach. Możliwe, że epidemie, które działy się jednocześnie, zostały umieszczone w historii w różnym czasie. Myślę, że warto przyjrzeć się tym wydarzeniom i sprawdzić, na ile wiarygodne jest ich datowanie.

Plagi w Rzymie i Francji (580-590)

Grzegorz z Tours (538-594) był biskupem i pierwszym historykiem Franków. W swojej najsłynniejszej książce „Historia Franków”, opisał on historię VI wieku w Galii (Francji). Grzegorz, w swojej książce wiele pisał o plagach nawiedzających ten kraj, którym ponadto towarzyszyły liczne kataklizmy, anomalie pogodowe i różne niecodzienne zjawiska. Wydarzenia te przypominają to, co działo się w okresie dżumy Justyniana, ale według kroniki Grzegorza, działy się one kilkadziesiąt lat później – w latach 580-590. Poniższy opis ma dotyczyć roku 582.

W siódmym roku panowania króla Childeberta, który był dwudziestym pierwszym rokiem zarówno Chilperica, jak i Guntrama, w miesiącu styczniu wystąpiły rzęsiste ulewy, z błyskami piorunów i ciężkimi uderzeniami grzmotów. Drzewa nagle zakwitły. (…) W mieście Soissons w Niedzielę Wielkanocną wydawało się, że całe niebo stanęło w ogniu. Wydawało się, że istnieją dwa centra światła, z których jedno było większe od drugiego, ale po godzinie lub dwóch złączyły się w jedną ogromną boję świetlną, a potem zniknęły. W regionie paryskim spadła prawdziwa krew z chmury, spadając na ubrania wielu osób i plamiąc je krwią tak, że zdzierali je ze zgrozą. (…) W tym roku ludność cierpiała straszną epidemię; a wielu z nich zostało zabranych przez całą serię złośliwych chorób, których głównymi objawami były czyraki i guzy. Wielu z tych, którzy podjęli środki ostrożności, udało się uciec od śmierci. Dowiedzieliśmy się, że choroba pachwin była bardzo powszechna w Narbonne w tym samym roku i że kiedy człowiek został przez nią zaatakowany, to wszystko zależało od niego. Grzegorz z Tours, 582 n.e. History of the Franks, VI.14

Grzegorz opisuje anomalie pogodowe bardzo podobne do tych z czasów dżumy Justyniana. Były ulewne deszcze i intensywne burze, które przychodziły nawet w styczniu. Pogoda była zaburzona do tego stopnia, że w styczniu zakwitały drzewa i kwiaty. W kolejnych latach, drzewa zakwitły jesienią i zaowocowały po raz drugi w roku. Przy okazji warto powiedzieć, że drzewa zapewne wydały wtedy dwa pierścienie w jednym roku, a to sprzyja błędom w datowaniu dendrochronologicznym. Ponadto, francuski kronikarz wielokrotnie opisywał, że nocne niebo na północy było całe w ogniu.(HF VI.33, VII.11, VIII.8, VIII.17, IX.5, X.23) Zapewne był on świadkiem zórz polarnych. Występowanie zórz polarnych widocznych nawet z Francji świadczy o występowaniu bardzo intensywnych burz geomagnetycznych, spowodowanych silnymi rozbłyskami słonecznymi. Wszystko to działo się w czasie, kiedy Francję nękała dżuma. Epidemię udało się przeżyć tylko nielicznym osobom. Dalej, Grzegorz wymienia inne niecodzienne zjawiska, które działy się w tym samym roku.

W Angers nastąpiło trzęsienie ziemi. Wilki przedostały się do murów miasta Bordeaux i zjadały psy, nie okazując żadnego strachu przed ludźmi. Widziano wielkie światło poruszające się po niebie. Grzegorz z Tours, 582 n.e. History of the Franks, VI.21

Grzegorz kilka razy pisał o trzęsieniach ziemi, które zdarzyły się w tym i w kolejnych latach.(HF V.33, VII.11, X.23)Nie raz pisał też o dużych meteorytach, które przelatywały rozświetlając niebo i ziemię.(HF V.33, X.23) Pisał też, że były w tym czasie epidemie wśród zwierząt, „Na leśnych polanach znajdowano wiele martwych jeleni i innych zwierząt.”(ref.) Z braku zwierzyny, wilki zaczęły głodować. Były tak bardzo zdesperowane, że wchodziły do miast i pożerały psy.

W roku 583, Grzegorz opisywał uderzenie meteorytu, powodzie, zorze polarną i inne zjawiska. W roku 584, znowu pisał o anomaliach pogodowych i o dżumie. Epidemie nie omijały również zwierząt hodowlanych.

Jedna epidemia po drugiej zabijała stada, aż prawie żadne nie pozostało przy życiu. Grzegorz z Tours, 584 n.e. History of the Franks, VI.44

Od epidemii i mrozu ginęły również ptaki. Tę okazję, zaraz wykorzystała szarańcza, która pozbawiona naturalnych wrogów rozmnażała się bez ograniczeń. Chmary owadów pożerały wszystko, co napotkały na swojej drodze.

Ambasadorzy króla Chilperica wrócili z Hiszpanii i ogłosili, że Carpitania, okręg wokół Toledo, została spustoszona przez szarańczę, tak że nie pozostało ani jedno drzewo, ani winorośl, ani skrawek lasu; żadna zielona rzecz, której te owady nie zniszczyły. Grzegorz z Tours, 584 n.e. History of the Franks, VI.33

W roku 585, ogień spadał z nieba. Prawdopodobnie był to wybuchu wulkanu.

W tym samym roku dwie wyspy na morzu zostały strawione przez ogień, który spadł z nieba. Płonęły przez całe siedem dni, tak że zostały całkowicie zniszczone wraz z mieszkańcami i ich stadami. Ci, którzy szukali schronienia w morzu i rzucili się na oślep w głębię, umierali jeszcze gorszą śmiercią w wodzie, do której się wrzucili, podczas gdy ci na lądzie, którzy nie zginęli natychmiast, zostali strawieni przez ogień. Wszystko obróciło się w popiół, a morze wszystko zalało. Grzegorz z Tours, 585 n.e. History of the Franks, VIII.24

W tym samym roku były ciągłe ulewy i powodzie.

W tym roku padał ulewny deszcz, a rzeki były tak wezbrane, że wiele łodzi rozbiło się. Wylały ze swoich brzegów, przykryły pobliskie uprawy i łąki i wyrządziły wiele szkód. Miesiące wiosenne i letnie były tak wilgotne, że bardziej przypominały zimę niż lato. Grzegorz z Tours, 585 n.e. History of the Franks, VIII.23

W niektórych regionach ciągle padało, ale w innych miejscach występowały susze. Późną wiosną przychodziły przymrozki, które niszczyły uprawy. Czego nie zniszczyła pogoda, to zostało pożarte przez szarańczę. Na dodatek, epidemie zdziesiątkowały populację zwierząt hodowlanych. To wszystko razem, nieuchronnie doprowadziło do głodu na wielką skalę.

W tym roku prawie cała Galia cierpiała z głodu. Wiele osób robiło chleb z pestek winogron lub leszczyny, podczas gdy inni suszyli korzenie paproci, mielili je na proszek i dodawali trochę mąki. Niektórzy ścinali zielone łodygi kukurydzy i traktowali je w ten sam sposób. Wielu innych, którzy w ogóle nie mieli mąki, zbierało trawy i je zjadało, w wyniku czego puchli i umierali. Ogromna liczba ludzi cierpiała z głodu do tego stopnia, że ​​umierali. Kupcy odnosili smutną korzyść, sprzedając buszel zboża lub pół miarki wina za trzecią część złota. Biedni zaprzedawali się w niewolę, aby zdobyć coś do jedzenia. Grzegorz z Tours, 585 n.e. History of the Franks, VII.45

W listopadzie 589 roku w Rzymie były tak wielkie burze z piorunami, jakie nie zdarzają się nawet latem. Grzegorz pisze, „Padało strumieniami, jesienią były gwałtowne burze z piorunami, a wody rzeki podniosły się bardzo wysoko.” Z powodu ulewnych deszczów, rzeka wylała i zatopiła Rzym. W wodzie, nie wiadomo skąd, pojawiły się stada węży. Krótko po tym, w roku 590, w tym mieście wybuchła wielka zaraza, z której cało wyszła zaledwie garstka ludzi.

W piętnastym roku panowania króla Childeberta (…) mój diakon (Agiulf) powiedział mi, że rok wcześniej, w miesiącu listopadzie, Tyber zalał Rzym tak wielką wodą, że wiele starożytnych kościołów zawaliło się, a papieskie spichlerze zostały zniszczone, tracąc kilka tysięcy buszli pszenicy. Wielka ławica wodnych węży płynęła nurtem rzeki do morza, pośród nich ogromny smok wielkości pnia drzewa, ale te potwory utonęły we wzburzonych słonych falach morskich, a ich ciała zostały wyrzucone na brzeg. W rezultacie nastąpiła epidemia, która powoduje obrzęki w pachwinie. Zaczęło się to w styczniu. Pierwszym, który ją złapał, był papież Pelagiusz, (…) albowiem zmarł niemal natychmiast. Po tym, jak zmarł Pelagiusz, wielu innych ludzi zginęło z powodu tej choroby. Grzegorz z Tours, 590 n.e. History of the Franks, X.1


Z tego, co pisze Grzegorz wynika, że w okresie zaledwie kilku lat w Galii wystąpiły prawie wszystkie możliwe kataklizmy. Były trzęsienia ziemi, zaraza, anomalie pogodowe i nadzwyczaj intensywne burze geomagnetyczne. Trudno mi sobie wyobrazić, aby takie kataklizmy mogły występować lokalnie. Skoro ulewy były w Galii i w Rzymie, to musiały być też w innych krajach. Jednak nie ma żadnych śladów w historii, że podobne zjawiska działy się wtedy też gdzie indziej. Nasuwa się jedno wyjaśnienie tej sprzeczności. Kataklizmy i zaraza w Galii musiały dziać się w tym samym czasie co dżuma Justyniana, ale chronologia tych wydarzeń została przesunięta. Myślę, że ktoś chciał przed nami ukryć skalę i zasięg tamtych kataklizmów. Przesunięcie chronologii nie było trudne, bo w tamtym czasie kronikarze nie podpisywali wydarzeń latami naszej ery. Określali czas za pomocą lat panowania władców. Wystarczy, że czas panowania danego władcy jest błędnie wyznaczony, a wtedy wszystkie daty wydarzeń za jego panowania będą błędne.

Grzegorz pisze, że w tym samym roku, kiedy szalała epidemia dżumy (590), w całym Kościele pojawił się spór o datę świąt Wielkanocy, które zwyczajowo wyznaczano na podstawie cyklu Victoriusa.(ref.) Część wiernych obchodziła święto tydzień później niż inni. Co ciekawe, bardzo podobne wydarzenie opisuje Teofan z tym, że ma ono pochodzić z roku 546, czyli z okresu dżumy Justyniana. Teofan też opisywał spór, który dotyczył przesunięcia daty świąt o jeden tydzień. Teofan nadmienił również, że w roku 546 pogoda była wyjątkowo deszczowa.(ref.) Taka zbieżność wydarzeń świadczy o tym, że opisy obu kronikarzy prawdopodobnie dotyczą tego samego wydarzenia, ale zostały one umieszczone w historii w dwóch różnych okresach.

W wyznaczaniu dat wydarzeń historycznych bardzo przydają się zjawiska astronomiczne. Kronikarze zawsze chętnie zapisywali daty zaćmień Słońca lub pojawienia się komet. Każde zaćmienie lub kometa ma swoje charakterystyczne cechy, przez które nie mogą być pomylone z innymi tego typu zjawiskami. W roku 582, czyli w samym centrum kataklizmów, Grzegorz zaobserwował pojawienie się bardzo charakterystycznej komety.

Gwiazda, którą opisałem jako kometę pojawiła się ponownie, (…) lśniąc tak jasno i rozpościerając szeroko swój warkocz. Wydobywał się z niej ogromny promień światła, który z daleka wyglądał jak wielka smużka dymu nad pożarem. Pojawiła się na zachodnim niebie podczas pierwszej godziny ciemności. Grzegorz z Tours, 582 n.e. History of the Franks, VI.14

Grzegorz pisze, że kometa była widoczna wczesnym wieczorem, w zachodniej części nieba. Świeciła wyjątkowo jasno i miała bardzo długi ogon. Co ciekawe, kronikarze bizantyjscy pisali podobnie, że tuż przed wybuchem dżumy Justyniana, na niebie pojawiła się wielka kometa, która kształtem przypominała miecz. W średniowieczu, ludzie nie rozumieli, czym są komety, dlatego wzbudzały one wielkie przerażenie. Uważano je za zwiastun nieszczęścia i w tym przypadku, rzeczywiście tak było. Jan z Efezu widział wielką kometę dwa lata przed wybuchem dżumy Justyniana. Jego opis jest uderzająco podobny do opisu Grzegorza.

W tym samym roku w zachodniej ćwiartce (nieba) pojawiła się wieczorem wielka i straszna gwiazda, podobna do ognistej włóczni. Wznosił się z niej wielki błysk ognia, który również świecił jasno, a z niego wychodziły małe promienie ognia. Groza ogarnęła wszystkich, którzy to widzieli. Grecy nazywali ją „kometą”. Podnosiła się i była widoczna przez około dwadzieścia dni. Jan z Efezu Chronicle of Zuqnin by D.T.M., p. III

Z tego opisu dowiadujemy się, że kometa była ogromna, świeciła bardzo jasno i miała mocno wydłużony kształt, przypominający włócznię. Można ją było obserwować wieczorem, w zachodniej części nieba. Kometa, którą obserwował John w roku 539, musiała być tą samą kometą, która w kronice Grzegorza jest zapisana w roku 582! To nie może być przypadek. Obaj kronikarze opisują wydarzenia, które działy się jednocześnie, ale historycy błędnie określili ich daty. Teraz możemy mieć pewność, że kataklizmy we Francji działy się w tym samym czasie co w Bizancjum i innych krajach.

Również Prokopiusz obserwował tę samą kometę w roku 539, chociaż jego opis nieco się różni.

W tym czasie pojawiła się także kometa, początkowo tak długa jak wysoki mężczyzna, później jednak znacznie większa. A jej koniec był na zachodzie, a początek na wschodzie, i podążała za słońcem. Słońce bowiem było w Koziorożcu i było w Strzelcu. Niektórzy nazywali ją „miecznikiem”, ponieważ była dość długa i bardzo ostra w czubku, a inni nazywali ją „brodatą gwiazdą”; była ona widziana przez ponad czterdzieści dni. Prokopiusz z Cezarei, 539 n.e. The Persian War, II.4

Prokopiusz obserwował tę kometę przez ponad 40 dni podczas, gdy Jan z Efezu tylko przez 20. Możliwe, że z innego miejsca na Ziemi, była ona widoczna przez dłuższy czas. Prokopiusz pisze, że kometa była widoczna zarówno na zachodzie, jak i na wschodzie. Myślę, że chodzi o to, że kometa pojawiała się rano i wieczorem. Rano, jej początkowa część wyłaniała się zza horyzontu na wschodzie, a wieczorem, po tym, jak Ziemia obróciła się o 180°, ogon komety był widoczny w zachodniej części nieba. Tę samą kometę zarejestrował też Pseudo-Zachariasz Retor:

W jedenastym roku Justyniana, który jest rokiem 850 Greków, w miesiącu Kanun, wielka i przerażająca kometa pojawiała się na niebie wieczorem przez wiele dni. Pseudo-Zachariasz Retor The Chronicle of P.Z.R.

Ten kronikarz dostarcza nam cennej informacji, że kometa była obserwowana w miesiącu Kanun, czyli w Grudniu.

Jeśli ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości, że wydarzenia z lat 580-tych to te same wydarzenia co te z lat 530-tych, to mogę podać jeszcze jeden dowód. Grzegorz opisał też upadek meteorytu, który miał się zdarzyć w roku 583. Choć była wtedy noc, to nagle zrobiło się jasno jak w południe. Jego opis jest bardzo podobny do tego, który włoski mnich miał napisać w roku 540.

W mieście Tours 31 stycznia (…) właśnie zadzwonił dzwon na Jutrznię. Ludzie wstali i szli do kościoła. Niebo było zachmurzone i padało. Nagle wielka kula ognia spadła z nieba i przeleciała w powietrzu na znaczną odległość, świecąc tak jasno, że widoczność była tak wyraźna jak w samo południe. Potem znów zniknęła za chmurą i znów zapadła ciemność. Rzeki podniosły się znacznie wyżej niż zwykle. W regionie paryskim Sekwana i Marna zostały tak zalane, że między miastem a kościołem św. Wawrzyńca rozbiło się wiele łodzi. Grzegorz z Tours, 583 n.e. History of the Franks, VI.25

Zagłębiając się w historię wczesnego średniowiecza dowiadujemy się, że wielkie meteoryty spadają rzadko, ale jeśli już spadają, to dziwnym trafem dzieje się to zawsze akurat w czasie trwania zarazy. I z jakiegoś powodu, upodobały sobie spadanie zawsze dokładnie w czasie Jutrzni… To nie wygląda przekonująco. W rzeczywistości, obaj kronikarze opisali to samo wydarzenie, ale w historii zostało ono zapisane pod różnymi datami. Historia tamtego okresu została rozciągnięta, aby ukryć, że wszystkie te potężne kataklizmy działy się w tym samym czasie.

Zaraza w Rzymie i na Wyspach Brytyjskich (664-689)

Mimo, że dżuma Justyniana dotarła do Wielkiej Brytanii, to w historii można odnaleźć tylko drobne wzmianki o tym wydarzeniu. Pierwsza dobrze udokumentowana epidemia dżumy w tym kraju pojawia się dopiero w latach 664-689 i jest ona nazywana Żółtą Plagą.(ref.) Ta epidemia dotknęła Irlandię i Wielką Brytanię, z wyjątkiem większości obszarów współczesnej Szkocji. Pochodzący z Anglii mnich i kronikarz Beda Czcigodny (672-735) pisał, że zaraza „spustoszyła cały kraj wzdłuż i wszerz”. Historia dżumy w Anglii dzieli się na dwie dość wyraźnie określone fazy: pierwszą wizytę w latach 664 – 666 i drugą w latach 683 – 686, z innymi rozproszonymi epidemiami w międzyczasie.(ref.)

Roczniki irlandzkie nazywają drugą falę z roku 683 „morem dziecięcym”. Nazwa ta wskazuje, że w drugiej fali ucierpiały głównie dzieci. Zapewne dorośli posiadali już wtedy pewną odporność po wcześniejszym zetknięciu się z bakteriami dżumy. Podobnie wyglądały nawroty zarazy Czarnej Śmierci.

Rok 683: Początek zarazy dziecięcej w miesiącu październiku. Annals of Ulster

W historii Żółtej Plagi można odnaleźć wiele podobieństw do historii dżumy Justyniana. Ta zbieżność wydarzeń wzbudza podejrzenia, że obie epidemie mogą być tak naprawdę tą samą epidemią, która została podzielona i oddzielona w czasie o około 138 lat. Na przykład, w roku 536, Słońce było przysłonięte pyłem, dawało niewiele światła i miało „niebieskawy kolor” a Księżyc był „pozbawiony splendoru”. Zaś 138 lat później, w roku 674, według zapisków z irlandzkiej kroniki, Księżyc przybrał czerwoną barwę. W tym samym roku, w Irlandii zaobserwowano też zorzę polarną.

Rok 674: Cienka i drżąca chmura w kształcie tęczy pojawiła się podczas czwartego czuwania nocy szóstej ferii poprzedzającej Wielkanoc, rozciągając się ze wschodu na zachód przez czyste niebo. Księżyc przybrał kolor krwi. Annals of Ulster

Pierwsza wzmianka o obecności dżumy Justyniana na Wyspach Brytyjskich pojawia się przy zapisku o śmierci króla Artura z roku 537. Jednak najczęściej za początek epidemii na wyspach, przyjmuje się rok 544.(ref.) To mogły być dwie różne fale zarazy. Druga fala zaczęła się zatem 8 lat po zjawisku przyciemnionego Słońca z roku 536. W następnym stuleciu powtarza się podobna historia. 9 lat po czerwonym Księżycu z roku 674, czyli w roku 683, na wyspach wybucha druga fala Żółtej Plagi. Podobieństw w obu historiach jest więcej. Na przykład, w roku 547 na dżumę Justyniana umiera Maelgwn – król Gwynedd w Walii,(ref.) a w roku 682, na Żółtą Plagę umiera Cadwaladr – również król Gwynedd.(ref.) Poza tym, w roku 664, w Kościele był spór o datę Wielkanocy, podobnie jak to miało być w latach 546 i 590. Również tym razem spór był związany z cyklem Victoriusa i też dotyczył przesunięcia daty świąt o jeden tydzień. Co za niebywały przypadek… A takich przypadków jest więcej.

Adamnan (624-704) był opatem i hagiografem ze Szkocji. Pisał on, że zaraza, która była w jego czasach (Żółta Plaga), przeszła przez większą część świata. Ominęła tylko Szkocję, co jego zdaniem było zasługą wstawiennictwa świętego Kolumby. Moim zdaniem, większe znaczenie miały tutaj niska gęstość zaludnienia i surowy klimat Szkocji.

To, co zamierzamy opowiedzieć o zarazie, która w naszych czasach dwukrotnie nawiedziła większą część świata, zasługuje, jak sądzę, na zaliczenie do nie najmniejszego z cudów św. Kolumby. Albowiem nie wspominając o innych i większych krajach Europy, włączając w to Włochy, prowincje rzymskie i prowincje przedalpejskie Galii, a także prowincje hiszpańskie, leżące za Pirenejami, te wyspy morskie, Irlandia i Brytania, dwukrotnie zostały spustoszone przez straszliwą zarazę na całym swoim obszarze, z wyjątkiem dwóch plemion, Piktów i Szkotów z Brytanii. Adamnan z Hy Life of St. Columba, Ch. XLVII

Adamnan pisze jednoznacznie, że Żółta Plaga była częścią pandemii, która przeszła przez cały świat! I to nawet dwa razy! Były zatem dwie fale globalnej pandemii w krótkim odstępie czasu. W encyklopediach nie ma jednak żadnych wzmianek o tym, że wiek po dżumie Justyniana była kolejna, równie wielka zaraza. A przecież nie jest możliwe, aby tak znaczące wydarzenie pozostało niezauważone. Jeśli jednak uznamy, że obie globalne pandemie były tak naprawdę tym samym wydarzeniem, wtedy wszystko zaczyna się układać.

Jeśli ciągle macie wątpliwości, że historia Żółtej Plagi i historia dżumy Justyniana to ta sama historia, to spójrzcie na poniższy cytat. Beda pisze w swojej kronice, że zakonnice z klasztoru w Berecingum (London) były świadkami niezwykłego cudu. Zdarzyło się to około roku 675.

W czasie zarazy, już często wspominanej, która spustoszyła cały kraj wzdłuż i wszerz… Pewnej nocy, po odśpiewaniu Jutrzni, te służebnice Chrystusowe wyszły z kaplicy, … i śpiewały zwyczajowe pieśni uwielbienia Pana, gdy nagle światło z nieba, jak wielka powłoka, zeszło na nich wszystkich… olśniewające światło, w porównaniu z którym słońce w południe może się wydawać ciemne… Blask tego światła był tak wielki, że jeden ze starszych braci, który w tym samym czasie był w kaplicy z innym młodszym od niego, opowiedział rano, że promienie światła wpadające do środka przez zakamarki drzwi i okien, zdawały się przekraczać najwyższą jasność światła dziennego. Beda Czcigodny, circa 675 n.e. Bede’s Ecclesiastical History of England, Ch. VII

Jak widać, Beda przedstawia opis identyczny z tymi, które pochodzą od mnicha Benedykta (540) i Grzegorza z Tours (583). Wszyscy trzej piszą, że niebo rozświetliło się w czasie Jutrzni. Jeśli chcemy wierzyć oficjalnej historii, to musimy uznać, że meteoryty spadają w bardzo różnych latach, ale z jakiegoś powodu spadają zawsze o tej samej godzinie. Myślę jednak, że o wiele prostszym wyjaśnieniem jest, że wszyscy kronikarze opisali to samo zdarzenie, ale zostało ono umieszczone w historii w różnych latach. Jednocześnie porozsuwana została historia zarazy. Żółta Plaga to ta sama zaraza co dżuma Justyniana, tylko opisana z perspektywy Wysp Brytyjskich.

Co ciekawe, można też znaleźć zapiski datowane na VII wiek, które mówią o występowaniu anomalii pogodowych charakterystycznych dla globalnego kataklizmu. Włoski mnich Paweł Diakon (ok. 720 – ok. 798) pisze, że w roku 672 częste były wielkie ulewy oraz występowały niebywale niebezpieczne burze z piorunami.

W tym czasie były tak wielkie burze i grzmoty, jakich nikt wcześniej nie pamiętał, tak że niezliczone tysiące ludzi i zwierząt zostało zabitych przez uderzenia piorunów. Paweł Diakon, 672 n.e. History of the Lombards, V.15

Paweł Diakon pisze też o zarazie, która około roku 680 zdziesiątkowała populację Rzymu i innych części Włoch.

W tych czasach podczas ósmej indykcji księżyc doznał zaćmienia; również zaćmienie słońca nastąpiło prawie w tym samym czasie piątego dnia przed nonami maja (2 maja) około godziny 10. dnia. A krótko po tym, nastała bardzo ostra zaraza przez trzy miesiące, to znaczy w lipcu, sierpniu i wrześniu, i tak wielka była rzesza umierających, że nawet rodzice z dziećmi i bracia z siostrami byli układani na noszach po dwóch i prowadzeni do ich grobowców w mieście Rzym. I w podobny sposób ta zaraza również wyludniła Ticinum, tak że wszyscy mieszkańcy uciekli w obszary górskie i w inne miejsca, a trawa i krzaki rosły na rynku i na ulicach miasta. Paweł Diakon, 680 n.e. History of the Lombards, VI.5

Miasto było tak bardzo wyludnione, że na ulicach zaczęła rosnąć trawa. Czyli znowu większość mieszkańców Rzymu wymarła. Myślę, że była to ta sama zaraza w Rzymie, którą kronika Grzegorza z Tours umieszcza w roku 590.

Według Pawła Diakona, zaraza w Rzymie wybuchła zaraz po zaćmieniach Słońca i Księżyca z około roku 680. Paweł nie widział tych zaćmień na własne oczy jako, że urodził się kilkadziesiąt lat później. Zapewne przepisał je od wcześniejszych kronikarzy. Informacja o zaćmieniach jest niezwykle cenna, bo umożliwi nam ustalenie prawdziwej daty tych wydarzeń. Za pomocą symulacji komputerowych możliwe jest odtworzenie ruchu ciał niebieskich. W ten sposób, naukowcy są w stanie dokładnie wyznaczyć dzień, a nawet godzinę zaćmień, które wydarzyły się przed tysiącami lat lub które będą miały miejsce w przyszłości. NASA zamieszcza na swoich stronach daty i godziny zaćmień z ostatnich 4 tysięcy lat.(ref.) Łatwo możemy sprawdzić, czy w roku 680 rzeczywiście były takie zaćmienia, o jakich pisze kronikarz.

Paweł pisze, że epidemia zaczęła się zaraz po zaćmieniach Księżyca i Słońca, które wystąpiły prawie w tym samym czasie. Datę zaćmienia Słońca określa na 2 maja. Podaje nawet, że było to o godzinie 10. Według historyków, zapis ten dotyczy roku 680. Sprawdziłem na liście od NASA, czy rzeczywiście 2 maja 680 roku było zaćmienie Słońca. Okazuje się, że w tym dniu zaćmienia nie było… Było jednak zaćmienie Słońca trzy lata później – 2 maja 683 roku.(ref.)

Przebieg zaćmienia Słońca z 2 maja 683

Według symulacji komputerowej, zaćmienie Słońca z 2 maja 683 roku było widoczne w północnej części Europy, więc zapewne zostało zaobserwowane przez kronikarzy brytyjskich i irlandzkich. Środkowa faza zaćmienia przypadła na godzinę 11:51. Częściowe zaćmienie Słońca może być obserwowane zwykle przez 2-3 godziny, więc z Wielkiej Brytanii powinno być ono widoczne od około godziny 10:30, być może trochę wcześniej. Czyli rzeczywiście, 2 maja o godzinie 10. było zaćmienie Słońca – dokładnie tak, jak pisał Paweł Diakon. I co ciekawe, według stron NASA, zaledwie pół miesiąca wcześniej – 17 kwietnia 683, było też zaćmienie Księżyca.(ref.) Nie ma zatem wątpliwości, że to właśnie o tej parze zaćmień pisał kronikarz. Wiemy, że tuż po zaćmieniach zaczęła się zaraza w Rzymie. Tym samym, wreszcie udało się nam odnaleźć wiarygodną datę zarazy! Było to dokładnie w roku 683!

Beda odnotował w swojej kronice, że zaćmienie Słońca było 3 maja. Zamiast 2 maja wpisał 3. Beda celowo przesunął datę o jeden dzień do przodu. Według historyków, miało to na celu dostosowanie cyklu Wielkanocy, aby w przyszłości nie powtórzył się spór o datę świąt. Ale co ciekawe, Beda skrupulatnie zanotował, że do zaćmienia doszło o godzinie 10, więc z pewnością pisał o tym samym zaćmieniu co Paweł. Beda pisze również, że w roku zaćmienia zaczęła się zaraza w Wielkiej Brytanii.

Zaćmienie słońca nastąpiło 3 maja około 10. godziny dnia. W tym samym roku nagła zaraza wyludniła najpierw południową część Brytanii, a następnie zaatakowała prowincję Nortumbria, spustoszyła kraj wzdłuż i wszerz oraz zniszczyła wielką rzeszę ludzi… Co więcej, ta plaga panowała nie mniej katastrofalnie na wyspie Irlandii. Beda Czcigodny, 664 n.e. Bede’s Ecclesiastical History of England, Ch. XXVII

Z zapisków Bedy jednoznacznie wynika, że Żółta Plaga na Wyspach Brytyjskich zaczęła się tuż po zaćmieniu z roku 683. Jak wiemy, w tym samym roku kroniki irlandzkie odnotowują mór dziecięcy. Beda pisał więc o początku drugiej fali zarazy. Pierwsza fala musiała się zacząć kilka lat wcześniej.

Historycy interpretują słowa Bedy odmiennie. Uważają oni, że kronikarz pisał o innym zaćmieniu – o tym, które było 1 maja 664 roku. Na tej podstawie, historycy uznali, że początek zarazy na wyspach musiał mieć miejsce właśnie w roku 664. Symulacje pokazują jednak, że zaćmienie z roku 664 było widoczne w Europie dopiero około godziny 18:00.(ref.) Czyli na pewno nie o tym zaćmieniu pisali kronikarze. Kronikarze szczegółowo zapisali, że zaćmienie było o godzinie 10., aby nikt nie miał wątpliwości, o które z zaćmień chodzi. Jednak historycy pomylili się i tak… Beda bez wątpienia pisał o drugiej fali zarazy z roku 683, więc nie można z jego słów wnioskować, że pierwsza fala zaczęła się w roku 664. To mogło być kilka lat później.

Datowanie na podstawie zaćmień dowodzi, że druga fala Żółtej Plagi wybuchła w roku 683. Udało mi się także ustalić, że Żółta Plaga objęła cały świat i w rzeczywistości była ona tą samą pandemią co dżuma Justyniana. Wobec tego, dżuma Justyniana w Konstantynopolu i na całym świecie, musiała być w tych samych latach, czyli w latach 670-tych i 680-tych.

Plaga 746-747

Kolejne elementy układanki ukazującej globalny kataklizm można odnaleźć w połowie VIII wieku. Historia mówi, że około lat 747–749 na Bliskim Wschodzie doszło do serii potężnych trzęsień ziemi. Poza tym, w latach 746-747 lub według innych źródeł 749-750(ref.) dżuma dymienicza zabiła miliony w Azji Zachodniej, Afryce i Cesarstwie Bizantyńskim, zwłaszcza w Konstantynopolu. Z kolei w roku 754, na niebie ukazała się wyjątkowa kometa.

W tym roku zaraza wybuchła wszędzie, zwłaszcza w Atorze, czyli w Mosulu. Również w tym roku, przed wschodem słońca, kometa znana jako Sayf (miecz) pojawiła się na wschodzie w kierunku zachodniej części nieba. Michał Wielki, 754 n.e. The Chronicle of Michael Rabo, XI.24

Widzimy, że po raz kolejny, w okresie potwornej zarazy i trzęsień ziemi, pojawiają się zapiski o komecie podobnej do miecza. Kronikarz pisze, że kometa „pojawiła się na wschodzie w kierunku zachodniej części nieba”. Nie wiem, co autor miał na myśli pisząc to zdanie, ale kojarzy mi się ono z opisem Prokopiusza, który miał dotyczyć roku 539, „koniec był na zachodzie, a początek na wschodzie”. Zdaniem Michała Wielkiego, kometa ta była widziana w roku 754, czyli kilka lat po wielkich trzęsieniach ziemi. Kronikarz dodaje, że w tym samym roku wybuchła zaraza. W czasie dżumy Justyniana kolejność wydarzeń wyglądała dość podobnie.

Scytopolis było jednym z miast zniszczonych podczas trzęsienia ziemi w 749 r.

W literaturze naukowej znane jest niszczycielskie trzęsienie z 749 roku, które miało epicentrum w Galilei.(ref.) Najbardziej dotknięte obszary to części Palestyny ​​i zachodniej Transjordanii. Wiele miast Lewantu zostało zniszczonych. Trzęsienie ziemi było podobno bezprecedensowej skali. Straty ludzkie liczone były w dziesiątkach tysięcy. Ziemia drżała przez wiele dni, a ocaleni pozostawali na otwartej przestrzeni, dopóki wstrząsy nie ustały. Istnieją mocne powody, by sądzić, że w latach 747–749 doszło do dwóch lub serii trzęsień ziemi, które później z różnych powodów połączono w jedno, i to nie tylko ze względu na użycie różnych kalendarzy w różnych źródłach.

Michał Wielki napisał, że wieś w pobliżu góry Tabor „przemieściła się na odległość czterech mil” (6,4 km). Inne źródła donoszą o tsunami na Morzu Śródziemnym, kilkudniowych wstrząsach wtórnych w Damaszku i miastach pochłoniętych przez ziemię. Wiele miast podobno zsunęło się z górzystych pozycji na „nisko położone równiny”. Wędrujące miasta podobno zatrzymały się w odległości około 6 mil (9,7 km) od swoich pierwotnych pozycji. Relacje naocznych świadków z Mezopotamii donoszą, że ziemia została rozdzielona na długości 2 mil (3,2 km). Z tej przepaści wydobywał się nowy rodzaj gleby, „bardzo biały i piaszczysty”. Z relacji syryjskiego kronikarza wynika, że trzęsienia ziemi były zaledwie częścią serii straszliwych kataklizmów. Jego opis bardzo przypomina wydarzenia z czasów dżumy Justyniana.

W grudniu tego roku był silny mróz i zamarzły wielkie rzeki, tak że można było przez nie przejść. Ryby piętrzyły się jak kopce i umierały na brzegach. Z powodu skąpych opadów nastał głód i wybuchła zaraza. Rolnicy i właściciele ziemscy szukali pracy tylko za chleb, by napełnić swoje żołądki, i nie mogli znaleźć jednego, który by ich zatrudnił. Ciągłe trzęsienia ziemi występowały tu i ówdzie, nawet na pustyni Arabów; góry zbliżyły się do siebie. W Yaman liczba małp wzrosła tak bardzo, że zmusiły ludzi do opuszczenia domów. Niektórych nawet pożarły.

W czerwcu tego roku na niebie pojawił się znak w postaci trzech filarów ognia. Ponownie pojawił się we wrześniu. W następnym roku na północnym niebie ukazało się coś w rodzaju półksiężyca. Poruszało się powoli na południe, potem wróciło na północ i spadło w dół. W połowie marca tego samego roku niebo było wypełnione czymś w rodzaju drobnego gęstego pyłu… Pod koniec stycznia rozproszone komety były widziane na niebie i ze wszystkich stron przecinały się gwałtownie, jakby walczyły ze sobą… Wielu wierzyło, że te znaki symbolizują wojny, rozlew krwi i karanie ludzi. Rzeczywiście, te kary się nadeszły, a pierwszą z nich była zaraza, która wybuchła wszędzie, zwłaszcza w Jazirze, gdzie ofiarami padło pięć tysięcy dusz. Na zachodzie ofiar były niezliczone. W regionie Busra codziennie ginęło dwadzieścia tysięcy. Ponadto pogłębiał się głód i wsie pustoszały. Właściciele zbóż mieszali odchody zwierzęce z pestkami winogron, zjadali je albo robili z nich chleb. Mielili żołędzie i robili z nich chleb. Żuli nawet skóry kóz i owiec. Jednak pomimo tego potężnego gniewu ludzie nie okazywali skruchy. W istocie, udręka nie została usunięta, dopóki nie okazali skruchy…

W międzyczasie w Damaszku zdarzyło się trzęsienie ziemi, trwające przez kilka dni, które wstrząsnęło miastem jak liśćmi drzew… Zginęło wielu obywateli Damaszku. Co więcej, tysiące ludzi zginęło w Ghocie (sadzie Damaszku) i Darajji. Miasta Busra, Yawa (Nawa), Dar’a Ba’lbak i Marj Uyun zostały zniszczone, a źródło wody tego ostatniego zamieniło się w krew. Wreszcie wody cofnęły się, gdy mieszkańcy tych miast pokutowali i nieustannie błagali. Na morzu doszło do niezwykłej burzy, w której fale wyglądały jakby sięgały nieba jak woda wrząca w kotle, a z nich wydobywały się wściekłe i smętne głosy. Wody wezbrały ponad swoje zwykłe granice i zniszczyły wiele nadmorskich wiosek i miast… Wieś w pobliżu góry Tabor została wyrwana z korzeniami wraz z jej budynkami i domami i rzucona na odległość czterech mil, a żaden kamień z jej budynku nie odpadł. Nie zginął żaden człowiek ani zwierzę, ani nawet jeden kogut.
Michał Wielki, 745 n.e. The Chronicle of Michael Rabo, XI.22

Kronikarz Michał Syryjczyk podaje, że wszystkie te katastroficzne zjawiska, łącznie z wielkim trzęsieniem ziemi i zarazą, zaczęły się w roku 745. Wcześniej pisał on jednak, że zaraza zaczęła się w roku 754. Mogły to być dwie różne fale dżumy, oddzielone od siebie o 9 lat. Jest to kolejne podobieństwo do pandemii dobrze nam znanej z opisów innych kronikarzy. Relacja Michała o pojawieniu się komety Miecz tylko potwierdza, że były to te same wydarzenia. A wszystko to, tak naprawdę działo się gdzieś w latach 670/680-tych.

Zaraza Emaus (638-639)

W latach 638–639 n.e. zaraza ponownie nawiedziła Azję Zachodnią, Afrykę i Cesarstwo Bizantyjskie. Plaga Emaus przyciągnęła więcej uwagi w źródłach arabskich niż jakakolwiek inna epidemia aż do XIV-wiecznej Czarnej Śmierci. Uderzyła ona w pewnym momencie podczas dziewięciomiesięcznej suszy w Syrii, nazywanej przez Arabów „Rokiem popiołów”. Był to też okres głodu w Arabii.(ref.) A kilka lat wcześniej, były też trzęsienia ziemi. W tamtym czasie, przelatywała też kometa wyróżniająca się swoim kształtem.

W tym samym czasie w Palestynie nastąpiło trzęsienie ziemi; i pojawił się na niebie znak zwany dokitami w kierunku południowym, zapowiadający podbój Arabów. Pozostał przez trzydzieści dni, przemieszczając się z południa na północ i miał kształt miecza. Teofan Wyznawca, 631 n.e. The Chronicle of T.C.

Podobnie jak to było około roku 745, także i w tym miejscu w historii pojawia się trzęsienie ziemi w Palestynie oraz kometa przypominająca miecz! Arabowie obserwowali ją przez 30 dni, czyli podobnie jak kronikarze, którzy mieli ją widzieć w roku 539 (przez 20 lub 40 dni). Jedyna różnica jest taka, że tutaj kometa była widziana na południu i północy, a w roku 539 na wschodzie i zachodzie. Mimo wszystko, zbieżność jest bardzo duża i myślę, że to mogą to być opisy tej samej komety.

Kometa poprzedzała wielkie arabskie podboje. Seria podbojów islamskich VII i VIII wieku była jednym z najważniejszych wydarzeń w historii świata, prowadząc do powstania nowej cywilizacji – zislamizowanego i zarabowanego Bliskiego Wschodu. Islam, który wcześniej ograniczał się do Arabii, stał się główną religią światową. Podboje muzułmańskie przyniosły upadek imperium Sasanidów (Persji) i wielkie straty terytorialne dla Cesarstwa Bizantyjskiego. Armie muzułmańskie na przestrzeni stu lat zdołały stworzyć jedno z największych przednowoczesnych imperiów. Szacunki dotyczące łącznej powierzchni terytorium zajmowanego przez Kalifat Islamski w jego szczytowym okresie wynosiły aż 13 mln km2 (5 mln mi2).

Jedną z największych historycznych zagadek jest to, w jaki sposób Arabom udało się w tak krótkim czasie podbić tak wielkie terytorium. Jeśli jednak założymy, że działo się to tuż po wielkim globalnym kataklizmie, to nagle wszystko staje się jasne. Bizancjum i Persja leżały w strefach sejsmicznych, dlatego mocno ucierpiały w trzęsieniach ziemi. Wszystkie najważniejsze miasta w tych regionach zostały zniszczone. Mury miast runęły, a to umożliwiło Arabom przedarcie się do środka. Potężne imperia zostały ponadto wyludnione przez zarazę, która zapewne dotknęła również Arabów, ale w mniejszym stopniu. Półwysep Arabski był mniej zaludniony, przez co zaraza nie zrobiła tam tak wielkiego spustoszenia. Te lepiej rozwinięte i gęściej zaludnione państwa zostały zniszczone doszczętnie. Dlatego Arabom udało się je podbić bez większego trudu.

Reset w V wieku

Podobne wzmianki o globalnym kataklizmie można znaleźć również w historii V wieku. Pisze o tym Hydacjusz, który był biskupem i pisarzem z zachodniorzymskiej prowincji Gallaecia. Był autorem kroniki swoich czasów, która dostarcza nam najlepszych dowodów na historię Hiszpani w V wieku. Hydacjusz pisze, że w roku 442 na niebie pojawiła się kometa.

W grudniu zaczęła pojawiać się kometa, która była widoczna przez kilka miesięcy i była zapowiedzią zarazy, która ogarnęła niemal cały świat. Hydacjusz, 442 n.e. Chronicon

To bardzo ciekawe! Pojawia się kometa, która zwiastuje zarazę i to nie byle jaką zarazę, bo ogólnoświatową! Przecież oficjalna historia nie zna żadnej globalnej zarazy z V wieku. A gdyby taka pandemia rzeczywiście wystąpiła, to na pewno zostałaby zauważona przez historyków. Więc o co tu chodzi? Wiemy, że Pseudo-Zachariasz Retor widział kometę, która podobnie jak ta, ukazała się w grudniu i która zwiastowała dżumę Justyniana. Tutaj historia znowu się powtarza.

Pewnie jesteście ciekawi, czy były wtedy też trzęsienia ziemi… Owszem, były. I to jeszcze jakie! Pisał o nich Ewagriusz.

Również za panowania Teodozjusza nastąpiło niezwykłe trzęsienie ziemi, które rzuciło wszystkie dawne w cień i rozszerzyło się, że tak powiem, na cały świat. Taka była jego gwałtowność, że wiele wież w różnych częściach cesarskiego miasta [Konstantynopola] zostało zburzonych, a długi mur, nazywany Chersonese, legł w gruzach; ziemia otworzyła się i pochłonęła wiele wiosek; i niezliczone inne nieszczęścia wydarzyły się zarówno na lądzie, jak i na morzu. Kilka fontann wyschło, a z drugiej strony na powierzchni utworzyły się duże zbiorniki wodne, których wcześniej nie było; całe drzewa zostały wyrwane z korzeniami i wyrzucone w górę, i nagle powstały góry przez akumulację wyrzuconych mas. Morze wyrzuca także martwe ryby; wiele wysp zostało zalanych; a zarazem statki stanęły na mieliźnie przez cofanie się wód. Ewagriusz Scholastyk, 447 n.e. Ecclesiastical History, I.17

Naprawdę wiele się działo w tamtych czasach. Ówczesny grecki historyk Socrates Scholastyk pisze, że kataklizmy nie ominęły nawet terenów zamieszkiwanych przez barbarzyńców.

Warto bowiem zwrócić uwagę na nieszczęścia, które spotkały barbarzyńców. Bo ich wódz, który nazywał się Rougas, został zabity piorunem. Potem nastąpiła plaga, która zniszczyła większość ludzi, którzy byli pod nim, a jakby to nie wystarczyło, ogień spadł z nieba i pochłonął wielu ocalałych. Socrates Scholastyk, ok. 435-440 n.e. The Ecclesiastical History of Scholasticus

Bizantyński kronikarz Marcellinus rok po roku wylicza wydarzenia z tamtego okresu.

Rok 442: Pojawiła się gwiazda zwana kometą, która świeciła przez dłuższy czas.
Rok 443: W tym konsulacie spadło tak dużo śniegu, że przez sześć miesięcy prawie nic się nie stopiło. Wiele tysięcy ludzi i zwierząt zostało osłabionych przez dotkliwe zimno i zginęło.
Rok 444: Kilka miast i posiadłości Bitynii zostało zrównane z ziemią i zmyte przez zalew ciągłego deszczu i podnoszące się rzeki.
Rok 445: Wiele ciał ludzi i zwierząt w mieście zginęło również w wyniku chorób.
Rok 446: W tym konsulacie w Konstantynopolu nastał wielki głód, a zaraz potem zaraza.
Rok 447: Wielkie trzęsienie ziemi wstrząsnęło różnymi miejscami i większość murów cesarskiego miasta, które dopiero niedawno odbudowano, zawaliła się wraz z 57 wieżami. (…) Głód i trujący zapach zniszczyły wiele tysięcy ludzi i zwierząt.
Marcellinus Komes Chronicon

Wreszcie trafiamy na wzmiankę o morowym powietrzu. Mogliśmy się domyślać, że przy bardzo silnych trzęsieniach ziemi, musi się taka wzmianka pojawić. Przedstawiona przez Marcellinusa kolejność kataklizmów trochę się różni o tej, jaka była w czasie dżumy Justyniana. Punktów wspólnych jest jednak na tyle dużo, że musi chodzić o te same wydarzenia. Warto wspomnieć jeszcze o innych zbieżnych wydarzeniach z tego okresu. Na przykład, w roku 457, w Kościele zaistniał spór o datę Wielkanocy związany z cyklem Victoriusa.(ref.) Ponadto, w irlandzkich rocznikach odnotowano lakoniczną wzmiankę, „Rok 444: Zaćmienie słońca o godzinie 9.”(ref.) Jest bardzo dziwne, że obok godziny zaćmienia kronikarz nie podał informacji najważniejszej, czyli jego daty. A może data była, ale została wymazana z kroniki, aby nie dało się zidentyfikować roku tego wydarzenia? Według stron NASA, w roku 444 nie było żadnego zaćmienia o godzinie 9. Może tutaj zatem chodzić o to samo zaćmienie, które widział Beda w Anglii w roku 683 o godzinie 10. W Irlandii to zaćmienie było widoczne trochę wcześniej, a i godzina na zegarach była trochę wcześniejsza. Godzina 9. pasuje więc idealnie.

Skutki resetu

Konstantynopol stał się największym miastem starożytnego świata tuż przed zarazą Justyniana. Całkowita populacja wynosiła około 500 000. Według historyków, w połowie VIII wieku ludność miasta, po serii niepowodzeń – w tym wybuchu dżumy w latach 540-tych oraz innych epidemii w całym okresie, której kulminacją była wielka epidemia dżumy w latach czterdziestych XVII wieku – spadła do od 30 000 do 40 000.(ref.) Czyli populacja Konstantynopola spadła aż o około 93% i miało się to stać w ciągu 200 lat! To już wygląda przerażająco, ale trzeba do tego uwzględnić fakt, że historia tamtego okresu została rozciągnięta. Zaraza w Konstantynopolu z lat 540-tych to ta sama zaraza co ta z lat 740-tych. Okazuje się, że depopulacja zaszła znacznie szybciej niż się wydaje. Rzeczywiście znaczna większość mieszkańców wymarła, jednak nie trwało to 200 lat, ale zdarzyło się to w ciągu zaledwie kilku lat! Najpierw uderzyły trzęsienia ziemi i inne kataklizmy. Część ludzi zginęła od razu od toksycznych gazów uwolnionych z ziemi. Potem przyszedł głód spowodowany anomaliami klimatycznymi. Następnie wybuchła zaraza, która trwała zaledwie trzy miesiące, ale to właśnie ona zabiła większość ludzi. Dzieła zniszczenia dopełniły wojny. Być może jakaś część mieszkańców uciekła z miasta. Przy życiu pozostała tylko garstka ludzi. I taka wersja zdarzeń świetnie pokrywa się z relacjami kronikarzy, według których po pladze justyniańskiej ludność Konstantynopola „osiągnęła punkt zanikania, tylko paru pozostało”.(ref.) Miasto wymarło i stało się to w bardzo krótkim czasie. Potrzeba było aż czterech kolejnych stuleci, aby populacja Konstantynopola wróciła do poziomu sprzed zarazy. Gdyby podobna katastrofa wydarzyła się dzisiaj, to w samym Stambule zginęłoby 14 mln ludzi.

Podobne straty były Rzymie. Wikipedia podaje, że między 400 a 800 rokiem populacja Rzymu spadła o ponad 90%, głównie z powodu głodu i zarazy.(ref.) Tutaj też historia została rozciągnięta. Rzym stracił 90% populacji, to fakt, ale nie w ciągu 400 lat, ale nagle, w ciągu co najwyżej paru lat!

Na Wyspach Brytyjskich reset zakończył czasy legendarnego króla Artura, jednego z ostatnich starożytnych królów na wyspach. Król Artur był uważany za postać historyczną aż do XVIII wieku, kiedy to został wykreślony z historii z powodów politycznych i religijnych.(ref.) Sama Wielka Brytania została prawie opróżniona przez zarazę. Według Geoffreya z Monmouth, przez jedenaście lat kraj ten był „całkowicie opuszczony przez wszystkich Brytów” z wyjątkiem części Walii. Korzystając z wyludnienia, Sasi zapraszają do siebie więcej swoich rodaków, gdy tylko plaga osłabnie. Od tego momentu stają się całkowicie dominujące w Wielkiej Brytanii, a Brytów nazywa się „Walijczykami”.(ref.)

V i VI wiek to okres wielkich migracji barbarzyńców na tereny Cesarstwa Rzymskiego. Kiedy uporządkujemy chronologię okazuje się, że okres ten trwał o wiele krócej i przypadał na czas globalnego kataklizmu. W końcu staje się zrozumiałe, dlaczego wielkie rzesze ludzi nagle zaczęły się przesiedlać. Tereny Cesarstwa Rzymskiego znacznie bardziej ucierpiały w trzęsieniach ziemi i z powodu tsunami niż tereny zamieszkane przez barbarzyńców. Zaraza też musiała znacznie mocniej dotknąć te lepiej rozwinięte, czyli gęściej zaludnione i lepiej skomunikowane tereny. Natomiast ochłodzenie klimatu, które nastało po kataklizmach, skróciło okres wegetacyjny roślin, więc barbarzyńcy mogli mieć trudności z wyżywieniem się na swoich terenach. Dlatego migrowali na południe, zajmując wyludnione tereny Cesarstwa Rzymskiego. Te lepiej rozwinięte i bogatsze tereny okazały się atrakcyjnym kierunkiem migracji.

Jeśli zrównamy ze sobą poszczególne linie czasowe, to wtedy zdobycie Rzymu przez Wandalów (455 n.e.) wypada zaraz po zarazie w Rzymie (683 n.e.). Teraz od razu staje się jasne, dlaczego tak duże i silne miasto jak Rzym pozwoliło się podbić. Po prostu było ono wtedy spustoszone kataklizmami i zarazą. Niedługo po tym, w roku 476 według oficjalnej historii, Zachodnie Cesarstwo Rzymskie upada. I tutaj dochodzimy do rozwiązania kolejnej wielkiej historycznej zagadki. Historycy wysuwają różne teorie, dlaczego to potężne imperium nagle upadło. Ale kiedy uporządkujemy chronologię, to okazuje się, że stało się to zaraz po globalnym kataklizmie i pandemii dżumy. To właśnie one były przyczyną upadku imperium! Upadek cesarstwa był punktem kończącym epokę starożytności, a rozpoczynającym średniowiecze. Konstantynopol również mocno ucierpiał w trzęsieniach ziemi, co zaraz wykorzystali jego wrogowie i zaatakowali miasto. Konstantynopol zdołał się obronić, ale Bizancjum straciło znaczne tereny na rzecz Arabów. W tym samym czasie, Persja została wymazana z mapy. Mapa polityczna Europy i Bliskiego Wschodu zmieniła się całkowicie. Ludzkość popadła w Wieki Ciemne. To był prawdziwy reset cywilizacji!

Pokaż obraz w pełnym rozmiarze: 3482 x 2157px

Według kronikarzy, zaraza i trzęsienia ziemi występowały prawie na całym świecie. W krajach takich jak Indie i Chiny, też na pewno musiały dziać się potężne kataklizmy, a jednak trudno znaleźć informacje na ten temat. Zresztą, podobne problemy są w przypadku Czarnej Śmierci. Myślę, że kraje Wschodu ukrywają swoją historię, nie udostępniają jej światu. W krajach Europy i Bliskiego Wschodu, głównie dzięki duchownym Kościoła, wspomnienia o tamtych wydarzeniach zostały zachowane, choć historie poszczególnych krajów zostały rozsynchronizowane. W różnych miejscach historii powtarzają się podobne wydarzenia oraz pojawiają się królowie o podobnych imionach i podobnych dziejach. Historia Wieków Ciemnych została zapętlona, kręci się w kółko. Wygląda na to, że ktoś chciał ukryć przed nami fakt, że tak wiele kataklizmów działo się w tym samym czasie. Ale komu mogło na tym zależeć?

Myślę, że historia została sfałszowana dawno temu, jeszcze w średniowieczu, kiedy wielką władzę miał Kościół Katolicki. Podstawą chrześcijaństwa jest wiara w ponowne przyjście Jezusa na Ziemię. W Biblii, Jezus przepowiada, jakie znaki mają się pojawić przed jego powrotem: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie.”(ref.) Wszystko to, a nawet więcej, było obecne w czasach tego resetu. Ludzie byli przekonani, że to apokalipsa. Oczekiwali ponownego przyjścia Zbawiciela. To się jednak nie wydarzyło. Jezus nie powrócił. Podstawowy dogmat wiary chrześcijańskiej upadł – zarówno w oczach tych, którzy kataklizm widzieli na własne oczy, jak i tych, którzy dowiedzieliby się o nim później z książek historycznych. To Kościół miał powód, aby ukryć fakt, że apokalipsa już się wydarzyła. Chodziło o to, aby wierni nie przestali wierzyć i oczekiwać na ponowne przyjście Zbawiciela.

Badanie historii utrudnia fakt, że źródeł historycznych z tamtego okresu jest niewiele. Liczne kroniki zaginęły, albo zostały gdzieś poukrywane, być może w Bibliotece Watykańskiej. Znajdują się tam tak bogate zbiory różnych książek i dokumentów, że gdyby ustawić je wszystkie na jednej półce, to ta półka musiałaby mieć długość ponad 50 kilometrów. Dla zwykłych ludzi dostęp do tych zbiorów jest prawie niemożliwy. Nie wiemy nawet, jakie książki, kroniki i jaka wiedza jest tam skrywana. Ale nie tylko Kościół, ale też obecna władza i współcześni historycy, ukrywają przed nami historię tego resetu. Resetu, który moim zdaniem był najważniejszym wydarzeniem w całej historii ludzkości.

Kalendarium wydarzeń

Historia globalnego kataklizmu i zarazy została poćwiartowana i porozrzucana na kilka stuleci. Poznaliśmy sześć wersji tej historii, z której każda podaje inne lata wystąpienia kataklizmu. Która z tych wersji jest prawidłowa? Myślę, że wiarygodna jest jedynie wersja przedstawiona przez Bedę Czcigodnego i Pawła Diakona. Obaj kronikarze pisali, że dżuma zaczęła się zaraz po zaćmieniach Słońca i Księżyca, a wiemy, że takie zaćmienia rzeczywiście wydarzyły się w roku 683. Dlatego sądzę, że dżuma Justyniana była właśnie w tamtych latach.

Żeby dowiedzieć się, w którym dokładnie roku dżuma Justyniana się zaczęła, musimy przełożyć wydarzenia z lat 540-tych na lata 680-te. Żeby to zrobić, najpierw musimy odnaleźć punkty wspólne w obu historiach. Jednym z takich punktów jest początek drugiej fali epidemii na Wyspach Brytyjskich. W jednej linii czasowej jest to rok 683, a w drugiej rok 544, choć w rocznikach pojawia się też rok 545.(ref.) Czyli rozbieżność wynosi tutaj 138-139 lat. Taka sama różnica (138 lat) jest między rokiem 536, kiedy Słońce było przyciemnione, zaś Księżyc był „pozbawiony splendoru”, a rokiem 674, kiedy „Księżyc przybrał kolor krwi”.

Wcześniej ustaliłem, że pierwsze zniszczenie Antiochii miało miejsce 29 maja 534 roku, a drugie 30 miesięcy później, czyli w roku 536. Jan z Efezu pisał, że było to dokładnie w środę 29 listopada. Tak naprawdę, wydarzyło się to jakieś 138-139 lat później, czyli gdzieś w latach 674-675. John daje nam cenną informację, że zdarzyło się to w środę. Czyli musiało to być w roku, w którym 29 listopada wypada w środę. Coś takiego zdarza się tylko raz na 6 lat. W tym przypadku, 29 listopada wypadał w środę w roku 674!(ref.) Czyli drugie zniszczenie Antiochii musiało być właśnie w roku 674. Pierwsze zniszczenie musiało być zatem w roku 672. Wszystkie pozostałe wydarzenia układają się już same. Kalendarium wydarzeń przedstawiam poniżej. W nawiasie podany jest rok wydarzenia, jaki występuje w kronikach i oficjalnej historii.

672 (526)29 Maja – Pierwsze trzęsienie ziemi w Antiochii i ogień spadający z nieba.
Od tego kataklizmu zaczynają się 18-miesięczne „czasy śmierci”, w którym Ziemia trzęsie się prawie bez przerwy.
672/3Trzęsienie ziemi na terenie dzisiejszej Turcji powoduje osuwisko i zmianę biegu rzeki Eufrat.
673/4 (535/6)Trzęsienie ziemi na terenie dzisiejszej Serbii tworzy szczeliny, które pochłaniają połowę miasta razem z mieszkańcami.
674 (536)31 stycznia – Upadek asteroidy na Wielką Brytanię i początek ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Okazuje się, że Zjawisko przyciemnionego Słońca tak naprawdę zaczęło się nie w roku 536, a w roku 674. Przez 18 miesięcy „słońce dało światło bez jasności”. Średnia temperatura w Europie obniżyła się o 2,5°C. Naukowcy ustalili, że przyczyną anomalii był wybuch wulkanu na półkuli północnej i musiało się to stać na początku roku. Naukowcom nie udało się jednak zidentyfikować wulkanu, który mógł wtedy wybuchnąć. Co ciekawe, Beda Czcigodny pisze, że około roku 675, w czasie Jutrzni, nocne niebo nagle się rozświetliło, co wskazuje na upadek asteroidy lub komety. Skoro było to około roku 675, to jest możliwe, że było to właśnie w roku 674. Grzegorz z Tours opisuje to samo zdarzenie dodając, że było to 31 stycznia. Czyli uderzenie asteroidy miało miejsce na początku roku, tak samo jak początek anomalii pogodowych. Zgadza się też miejsce zdarzenia, bo naukowcy poszukują wulkanu na Islandii, a asteroida spadła w okolicach Wysp Brytyjskich, czyli w tym samym regionie. Myślę, że powodem, dla którego naukowcy nie są w stanie odnaleźć pasującej erupcji wulkanu jest to, że jej po prostu nie było. To upadek asteroidy był przyczyną ekstremalnych zjawisk pogodowych! Jak wiadomo, po katastrofie Tunguskiej, pył będący efektem eksplozji spowodował zjawisko „białej nocy”. To zdarzenie poświadcza, że upadek asteroidy może spowodować duże zapylenie atmosfery i zapewne właśnie ono było przyczyną przyciemnionego Słońca, o którym pisali kronikarze.
674(528)29 listopada – Drugie trzęsienie ziemi w Antiochii.
674-5 (528)Wyjątkowo sroga zima; w Bizancjum spada ponad metr śniegu.
674-8Oblężenie Konstantynopola.
675 (537)Pierwsza fala zarazy na Wyspach Brytyjskich.
Roczniki Walijskie podają, że w roku 537 zginął w bitwie król Artur i w tym samym czasie była dżuma na wyspach. To musiała być pierwsza fala zarazy.
675Dżuma Justyniana w Konstantynopolu.
Zaraza w stolicy Bizancjum datowana jest dopiero na rok 542, ale czytając słowa Prokopiusza można odnieść wrażenie, że epidemia zaczęła się wcześniej – zaraz po zjawisku przyciemnionego Słońca: „A od czasu, gdy to się stało, ludzie nie byli wolni ani od wojny, ani od zarazy”. Michał Wielki pisze podobnie, że epidemia wybuchła zaraz po surowej zimie. Czyli powinno to być w roku 675 (537). A skoro w tym samym roku zaraza była już w Anglii, to jest bardzo prawdopodobne, że była też i w Konstantynopolu. W Egipcie, który był pod panowaniem Bizancjum, zaraza była rok wcześniej. Powinien być to zatem rok 674. Możliwe, że poza Bizancjum, w Nubii, zaraza zaczęła się jeszcze trochę wcześniej. To prowadzi nas do wniosku, że dżuma Justyniana miała swój początek dokładnie w okresie ogromnych trzęsień ziemi, czyli tak samo, jak to było w czasie Czarnej Śmierci!
ok. 677 (442/539)Na niebie ukazuje się kometa Miecz.
Beda Czcigodny zanotował pojawienie się komety w roku 678,(ref.) a Paweł Diakon w roku 676.(ref.) Choć ich opis nieco różni się od opisu komety Miecz, to zapewne pisali właśnie o niej.
6832 maja – zaćmienie Słońca o godzinie 10.
683 (590/680)Zaraza w Rzymie (druga fala pandemii).
683 (544)Mór dziecięcy, czyli druga fala dżumy na Wyspach Brytyjskich.
ok. 684 (455/546)Zdobycie Rzymu przez barbarzyńców.
ok. 700 (476)Upadek Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego.
Okazuje się, że wydarzyło się to znacznie później, niż podaje oficjalna historia. Wydarzenie to wyznacza koniec starożytności i zarazem początek średniowiecza. Chociaż moim zdaniem, za punkt graniczny między epokami należałoby przyjąć rok resetu, czyli rok 673.

Przedstawiłem wydarzenia z okresu dżumy Justyniana i ustaliłem, kiedy dokładnie się one wydarzyły. Teraz wreszcie możemy przejść do naszego głównego zadania, czyli sprawdzić, czy jest jakaś prawda w azteckim micie, według którego wielkie globalne kataklizmy zdarzają się cyklicznie co 676 lat. Pamiętajcie, że chodzi tu o lata azteckie, liczone po 365 dni, bez dni przestępnych. Czyli tak naprawdę jest to 675,5 lat.

Wiemy, że kataklizmy zdarzają się zawsze pod koniec cyklu 52-letniego. W czasie tego resetu koniec cyklu wypadał dokładnie 28 sierpnia 675 roku (wszystkie daty podaję według kalendarza Juliańskiego). Dla uproszczenia, zaokrąglijmy tę datę do pełnych miesięcy i przyjmijmy, że cykl kończył się na przełomie miesięcy Sie/Wrz 675. Jak wiemy, w czasie Czarnej Śmierci trzęsienia ziemi zaczęły się około 3 lata i 6 miesięcy przed końcem cyklu, a skończyły się około 1 rok i 6 miesięcy przed jego końcem. Jeśli przełożymy ten dwuletni okres kataklizmów na cykl z VII wieku, to okazuje się, że okres kataklizmów powinien trwać tutaj mniej więcej od przełomu Lut/Mar 672 do Lut/Mar 674. Środek tego okresu wypada w Lut/Mar 673.

Okazuje się, że najpotężniejsze kataklizmy zdarzały się właśnie w tym dwuletnim okresie! Na początku tego okresu, Antiochia została zniszczona przez trzęsienie ziemi i ogień spadający z nieba. Również w tym okresie, powstało wielkie osuwisko. Jest prawdopodobne, że trzęsienie ziemi, które spowodowało powstanie wielkiej szczeliny, również wydarzyło się w tym okresie, choć niestety nie znamy dokładnej daty tego kataklizmu. Pod koniec okresu kataklizmów, na Ziemię spadła asteroida i rozpoczęły się ekstremalne zjawiska pogodowe. Natomiast drugie trzęsienie ziemi w Antiochii zdarzyło się już poza okresem kataklizmów, ale było to trzęsienie ziemi wyraźnie słabsze od poprzednich (tylko 5 tysięcy ofiar).

„Czasy śmierci”, w których nieustannie występowały trzęsienia ziemi, zaczął się od zniszczenia Antiochii 29 maja 672. Przyjmijmy, że był to przełom Maj/Cze 672. „Czasy śmierci” trwały przez około 18 miesięcy, czyli trwał od Maj/Cze 672 do Lis/Gru 673. Środek „czasów śmierci” wypadał zatem w Lut/Mar 673, czyli dokładnie pośrodku okresu kataklizmów! To jest po prostu porażające! W okresie Czarnej Śmierci, trzęsienia ziemi trwały od Sep 1347 do Sep 1349. Środek tego okresu był w Wrz 1348. A zatem środek „czasów śmierci” w okresie dżumy Justyniana był dokładnie 675,5 roku wcześniej! Co za kosmiczna dokładność!

Zgodnie z mitem Azteków, wielkie kataklizmy zdarzają się co 675,5 lat. Czarna Śmierć miała miejsce około roku 1348. Wcześniejszy kataklizm powinien zatem wystąpić w roku 673. I tak się składa, że właśnie w tym czasie miał miejsce poprzedni globalny kataklizm i pandemia dżumy. Wniosek jest taki, że Aztekowie rzeczywiście mogli mieć rację. Chociaż trzeba przyznać, że wyznaczenie dat kataklizmów było zadaniem bardzo skomplikowanym, a przez to podatnym na błędy. Być może taki wynik wyszedł tylko przypadkowo. Wobec tego, poszukajmy wcześniejszych wielkich epidemii i kataklizmów, aby sprawdzić, czy rzeczywiście zdarzają się one cyklicznie.

Następny rozdział:

Zarazy Cypriana i Ateńska