676-letni cykl resetów

W pierwszym rozdziale wykazałem, że 52-letni cykl kataklizmów rzeczywiście istnieje, a jego przyczyna leży w kosmosie. Według legendy Azteków, te najsilniejsze kataklizmy – resety, przychodziły zazwyczaj co 676 lat. W poprzednich rozdziałach poznaliśmy historię kilku resetów i okazało się, że część z nich rzeczywiście zdarzała się właśnie w takich odstępach czasu. Teraz przyszedł czas, aby zastanowić się, jaka jest przyczyna cyklicznego powracania kataklizmów. Żadna ze znanych planet, ani nie krąży wokół Słońca, ani nie wymija Ziemi w cyklach co 52 lub 676 lat. Zastanówmy się zatem, czy w Układzie Słonecznym może istnieć jakieś nieznane ciało niebieskie (Planeta X), która powoduje kataklizmy na Ziemi.

Wpływ oddziaływania grawitacyjnego ciał niebieskich na Ziemię najłatwiej jest zaobserwować na przykładzie pływów morskich. Największy wpływ na wysokość fal pływowych mają Słońce (bo jest najbardziej masywne) oraz Księżyc (bo jest najbliżej Ziemi). Odległość ma kluczowe znaczenie. Gdyby Księżyc był 2 razy dalej, to jego oddziaływanie na fale pływowe byłoby 8 razy mniejsze. Chociaż Księżyc przyciąga Ziemię, to nie jest to przyciąganie na tyle silne, żeby mogło powodować trzęsienia ziemi. Jeśli powodem cyklicznych kataklizmów jest jakieś ciało niebieskie, to na pewno musi być ono większe od Księżyca. Czyli wszelkie asteroidy lub komety odpadają. Ich oddziaływanie byłoby zdecydowanie zbyt słabe.

Jeśli jest to planeta, to jej oddziaływanie na Ziemię będzie wystarczająco duże tylko wtedy, gdy będzie ona przelatywać bardzo blisko Ziemi lub jeśli będzie bardzo wielka. I tu pojawia się problem. Zarówno planeta bliska, jak i planeta wielka musiałyby być widoczne gołym okiem. Na przykład, choć oddziaływanie grawitacyjne Wenus lub Jowisza na Ziemię jest znikome, to są one wyraźnie widoczne na nocnym niebie. Nawet gdyby powodem kataklizmów miało być ciało niebieskie o wielkiej gęstości jak brązowy karzeł, to i tak musiałby on przelatywać dość blisko, aby jego oddziaływanie grawitacyjne miało jakieś znaczenie. Byłby widoczny z Ziemi jako obiekt przynajmniej w 1/3 tak duży jak Księżyc. Z pewnością zostałby zauważony przez wszystkich, a przecież nie ma żadnych zapisków historycznych o pojawiającym się co 52-lata nieznanym obiekcie.

Jak widać, nie jest łatwo odnaleźć przyczynę cyklicznych kataklizmów. Średniowieczni naukowcy doszukiwali się źródła Czarnej Śmierci w fatalnym ustawieniu planet. Taką przyczynę podejrzewał już Arystoteles, który łączył koniunkcję Jowisza i Saturna z depopulacją narodów. Współcześni naukowcy stanowczo wykluczają możliwość, aby ustawienie planet miało jakikolwiek wpływ na Ziemię. Komu więc mamy wierzyć? No cóż, ja wierzę tylko sobie. Dlatego sądzę, że najlepiej będzie, jeśli sam sprawdzę, czy planety mają tu coś do rzeczy. A wy kontrolujcie, czy nie robię przy tym błędów.

20-letni cykl planetarny

Sprawdźmy, czy ustawienie planet ma jakiś związek z 676-letnim cyklem resetów. Nie będziemy tutaj brać pod uwagę ustawienia czterech małych planet, bo one okrążają Słońce w bardzo krótkim czasie (np. Merkury – 3 miesiące, Mars – 2 lata). Ich ustawienie zbyt szybko się zmienia, żeby mogło być przyczyną trwającego przez całe 2 lata okresu kataklizmów. Zbadamy zatem ustawienie czterech wielkich planet. Jeśli resety występują co 676 lat i mają one jakiś związek z ustawieniem planet, to co te 676 lat powinno się powtarzać podobne ustawienie planet. Sprawdźmy, czy tak właśnie jest. Poniższa grafika przedstawia pozycję planet w latach 1348 i 2023, czyli 676 lat później (nie licząc dni przestępnych). Zauważcie, że w obu przypadkach układ planet jest prawie identyczny! W ciągu 676 lat, planety okrążyły Słońce wiele razy (Jowisz 57 razy, Saturn 23 razy, Uran 8 razy, a Neptun 4 razy), a jednak wszystkie one powróciły do bardzo podobnej pozycji. I to jest bardzo zastanawiające!

Jupiter – Jowisz, Uranus – Uran.
Rysunki pochodzą ze strony in-the-sky.org. Żeby móc wpisać w tym narzędziu rok mniejszy niż 1800, włącz narzędzia dla deweloperów (skrót klawiszowy: Ctrl+Shift+C), kliknij pole wyboru roku, a następnie w kodzie źródłowym strony zmień wartość min=”1800″.

Planety na tym rysunku poruszają się w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara (w lewo). Ustawienie Neptuna i Urana nieco odbiega od pierwotnego, ale za to ustawienie Jowisza i Saturna powróciło prawie dokładnie w to samo miejsce. Jeśli miałbym podejrzewać jakieś planety o oddziaływanie na Ziemię, to w pierwszej kolejności podejrzewałbym właśnie te dwa gazowe olbrzymy – Jowisza i Saturna. To największe planety, a dodatkowo są najbliżej nas. I na tych dwóch planetach się skupię. Jeśli Uran i Neptun w jakiś sposób oddziałują na Ziemię, to zapewne z mniejszą siłą.

Jowisz okrąża Słońce w ciągu około 12 lat, a Saturn w ciągu około 29 lat. Raz na około 20 lat, obie planety wymijają się wzajemnie. Ustawiają się wtedy w jednej linii ze Słońcem, co nazywane jest koniunkcją. W okresie kataklizmów z czasów Czarnej Śmierci, Jowisz i Saturn były ustawione w takiej pozycji, że razem ze Słońcem tworzyły kąt od około 50° (w roku 1347) do około 90° (dwa lata później). Podobne ustawienie obu planet występuje zawsze około 2,5 – 4,5 lat po koniunkcji obu planet. Zdarza się to co około 20 lat, czyli wcale nie tak rzadko. W ciągu 676 lat, podobne ustawienie powtórzy się aż 34 razy. Nie mamy jednak w tym okresie 34 resetów, a tylko jeden. Czy to znaczy, że powinniśmy odrzucić tezę, że pozycja planet powoduje resety? Otóż niekoniecznie, bo chociaż podobne ustawienie Jowisza i Saturna występuje 34 razy w ciągu 676 lat, to w całym tym okresie tylko jeden, jedyny raz, zbiega się ono z okresem kataklizmów wyznaczonym przez cykl 52-letni. Poniższy rysunek najlepiej zobrazuje, co mam na myśli.

Rysunek przedstawia dwa cykle obok siebie. Na żółto pokazane jest 13 cykli 52-letnich. Pionowe kreski na żółtym tle to dwuletnie okresy, w których występują kataklizmy w cyklu 52-letnim. Na niebiesko pokazane są 34 przebiegi 20-letniego cyklu ustawienia Jowisza i Saturna. Pionowe kreski oznaczają tutaj okres, w którym występuje to podejrzane ustawienie obu planet. Zakładamy, że na początku, początki obu cykli nakładają się na siebie. Następnie patrzymy, co się dzieje dalej. Widzimy, że z czasem oba cykle się rozbiegają, a na końcu, po 13 cyklach 52-letnich, czyli po 676 latach, końce obu cykli znowu występują w tym samym czasie. Taka zbieżność zdarza się raz na 676 lat. Czyli jednak istnieje w kosmosie jakieś zjawisko, które powtarza się co 676 lat. Tylko co 676 lat pewne podejrzane ustawienie Jowisza względem Saturna występuje w tym samym czasie co okres kataklizmów w cyklu 52-letnim. Samo ustawienie planet nie powoduje resetów, ale można wysunąć tezę, że jeśli odpowiednie ustawienie planet wypadnie w okresie kataklizmów, to wtedy te kataklizmy stają się znacznie silniejsze – dochodzi wtedy do resetu. Myślę, że taka teza jest już wystarczająco szalona, aby było warto ją przetestować!

Na początku musimy bardzo dokładnie wyliczyć, po jakim czasie oba cykle – 52-letni cykl kataklizmów i 20-letni cykl ustawienia planet, nałożą się na siebie.

Jowisz obiega Słońce w czasie 4332,59 dni ziemskich (około 12 lat).
Saturn obiega Słońce w czasie 10759,22 dni ziemskich (około 29 lat).
Ze wzoru: 1/(1/J-1/S),(ref.) można wyliczyć, że koniunkcja Jowisza i Saturna zdarza się równo co 7253,46 dni ziemskich (niecałe 20 lat).
Wiemy też, że cykl 52-letni liczy dokładnie 365*52 dni, czyli 18980 dni.

Podzielmy 18980 przez 7253,46, a wyjdzie 2,617.
To znaczy, że w czasie jednego cyklu 52-letniego przeminie 2,617 cykli 20-letnich. Czyli przeminą 2 pełne cykle i 0,617 (albo inaczej 61,7%) trzeciego cyklu. Trzeci cykl nie przeminie w pełni, czyli jego koniec nie pokryje się z końcem cyklu 52-letniego. Do resetu nie dojdzie.
W kolejnych 52 latach przeminie kolejne 2,617 cykli 20-letnich. Czyli razem, w ciągu 104 lat, przeminie 5,233 cykli 20-letnich. Czyli Jowisz z Saturnem miną się 5 razy i będą w 23,3% drogi do miejsca, w którym miną się po raz szósty. A zatem szósty cykl nie przeminie w pełni, czyli tutaj też do resetu nie dojdzie.
Powtórzmy te obliczenia dla trzynastu cykli 52-letnich. Wyniki obliczeń pokazuje tabela. Są to te same cykle co na rysunku powyżej, tylko przedstawione za pomocą liczb.

Kolumna po lewej pokazuje lata. Z każdym wierszem przesuwamy się w czasie o 52 lata, czyli o jeden cykl 52-letni.
Środkowa kolumna pokazuje, ile 20-letnich cykli koniunkcji dokona się w tym czasie. Każda kolejna liczba jest większa o 2,617, bo tyle 20-letnich cykli mieści się w jednym cyklu 52-letnim.
Kolumna po prawej to to samo co po środku, ale bez liczb całkowitych. Bierzemy tylko to, co jest po przecinku. Kolumna ta pokazuje nam, jaka część 20-letniego cyklu koniunkcji się dokona. Startujemy od zera. Niżej widzimy duże ułamki. To znaczy, że cykl 20-letni i cykl 52-letni się rozbiegają. Na samym dole, po 676 latach, tabela wskazuje rozbieżność równą 1,7%. To znaczy, że oba cykle są przesunięte względem siebie zaledwie o 1,7%. To liczba bliska zeru, czyli końce obu cykli prawie dokładnie się pokrywają. Pojawia się tutaj ryzyko resetu.

Od razu widać, że jest tutaj pewien szkopuł. Oba cykle pokrywają się wprawdzie dość dokładnie – przesunięcie po 676 latach wynosi tylko 1,7% cyklu 20-letniego (czyli około 4 miesiące). To niewiele i można uznać, że oba cykle się pokrywają. Ale jeśli rozszerzymy obliczenia o kolejne 676 lat, to ta różnica będzie narastać. Będzie to już dwa razy tyle, czyli 3,4%. To ciągle jest niewiele. Jednak po kilku cyklach 676-letnich ta różnica będzie już znaczna i cykle w końcu przestaną się na siebie nakładać. W tym schemacie nie jest więc możliwe, aby resety zdarzały się co 676 lat w nieskończoność. Taki cykl może działać przez jakiś czas, ale w końcu się zepsuje i przestanie być regularny.

Tabela

Mimo wszystko, nie zaszkodzi sprawdzić, jak wygląda przebieg obu cykli w długim okresie. Przygotowałem tabelę, która opiera się na tych samych obliczeniach co pierwsza tabela. Jako rok początkowy wybrałem rok 2024. W każdym kolejnym wierszu rok jest o 52 lata wcześniejszy. Tabela pokazuje, jak wyglądała rozbieżność cykli w czasie okresów kataklizmów z ostatnich 3,5 tysiąca lat. Jeśli zakładamy, że przyczyną resetu jest nałożenie się cyklu 20-letniego i cyklu 52-letniego, to resety powinny wystąpić zawsze wtedy, gdy rozbieżność obu cykli jest niewielka. Lata z niewielką rozbieżnością oznaczyłem na żółto. Wszystkich badaczy i niedowiarków zachęcam do zobaczenia arkusza kalkulacyjnego, z którego pochodzi ta tabela. Możecie sami sprawdzić, czy wyliczyłem te dane prawidłowo.

Reset 676 – arkusz kalkulacyjnybackup backup

Otwórz tabelę w nowej karcie

Teraz będę omawiał wyniki z tabeli. Zaczynam od roku 2024. Zakładam, że tutaj rozbieżność obu cykli wynosi zero i że w tym roku będzie reset. Teraz będziemy sprawdzać, czy to założenie jest słuszne.

1348

W roku 1348, rozbieżność cykli jest niewielka i wynosi 1,7%, czyli tutaj powinien wystąpić reset. Jest to oczywiście rok, w którym panowała zaraza Czarnej Śmierci.

933

Patrzymy niżej i trafiamy na rok 933. Tutaj przesunięcie wynosi 95,0%. Do kolejnego cyklu brakuje tylko 5%, czyli rozbieżność jest dość niewielka. Oznaczyłem to pole kolorem jasnożółtym, bo 5% rozbieżności uważam za wartość graniczną. Nie wiadomo, czy powinien tu być reset, czy nie. W roku 933 nie było żadnej zarazy, ani wielkich kataklizmów, więc okazuje się, że 5% to jednak zbyt wiele.

673

Kolejny reset powinien się wydarzyć w roku 673 i rzeczywiście był wtedy globalny kataklizm! Chronologia tamtego okresu jest bardzo wątpliwa, ale udało mi się wykazać, że potężny reset związany z dżumą Justyniana był dokładnie w tamtym roku! Były ogromne trzęsienia ziemi, uderzenie asteroidy, załamanie klimatu, a zaraz potem zaczęła się pandemia dżumy. Historia została zakłamana, aby ukryć datę i przebieg tych wydarzeń.

257

Przechodzimy do następnego resetu z tabeli. Czy widzicie to samo co ja? Cykl się przestawił. Według tabeli, kolejny reset wcale nie powinien być 676 lat wcześniej, ale 416 lat wcześniej, czyli w roku 257. I tak się składa, że właśnie wtedy była zaraza Cypriana! Orozjusz datuje ją na rok 254, może rok, albo dwa później. A pierwsza wzmianka o zarazie w Aleksandrii pojawia się w liście do braci Dometiusa i Didymusa, datowanym na rok około 259. Czyli data zarazy bardzo dokładnie pokrywa się ze wskazaniami tabeli. Jaka była szansa, że cykl nagle zmieni częstotliwość i przypadkowo wskaże rok zarazy? Może 1 do 100? Jest prawie niemożliwe, aby był to przypadek. Mamy potwierdzenie, że resety rzeczywiście są powodowane ustawieniem Jowisza i Saturna!

4 p.n.e.

Przechodzimy dalej. Tabela wskazuje, że w roku 4 p.n.e. rozbieżność wynosiła 5,1%, a więc tuż poza granicą ryzyka. Nie powinno być tutaj resetu i rzeczywiście nie ma w historii informacji, aby były w tym czasie jakieś znaczące kataklizmy.

419 p.n.e.

Według tabeli, kolejny reset powinien wystąpić 676 lat przed zarazą Cypriana, czyli w roku 419 p.n.e. Jak wiemy, mniej więcej w tym czasie wybuchła inna wielka epidemia – zaraza Ateńska! Tukidydes pisze, że zaraza dotarła do Aten w drugim roku Wojny Peloponeskiej po tym, jak wcześniej była w wielu innych miejscach. Historycy datują początek tej wojny na rok 431 p.n.e. Jednak z kroniki Orozjusza wynika, że mogło to być w roku 419 p.n.e. I mniej więcej w tym samym czasie powinna się zacząć zaraza. Z tego wniosek, że kiedy Orozjusz pisał swoją książkę, czyli pod koniec starożytności prawidłowy rok Wojny Peloponeskiej był jeszcze znany. Potem jednak historia została zafałszowana, aby ukryć istnienie cyklu resetów. Cykl naprawdę istnieje i po raz kolejny, z niezwykłą dokładnością wskazał rok resetu! To nie może być przypadek. Mamy kolejne potwierdzenie! 676-letni cykl resetów został rozszyfrowany!

1095 p.n.e.

Kolejnego kataklizmu należałoby się spodziewać znów 676 lat wcześniej, czyli w roku 1095 p.n.e. Tutaj rozbieżność cykli jest bardzo niewielka – zaledwie 0,1%. Ta wartość wskazuje, że reset powinien być tutaj wyjątkowo silny. I jak wiemy, dokładnie w roku wskazanym przez tabelę, zaczyna się nagły i głęboki upadek cywilizacji późnej epoki brązu! Mamy ostateczne potwierdzenie, że 676-letni cykl kataklizmów naprawdę istnieje i wynika z ustawienia Jowisza i Saturna.


676-letni cykl resetów jest wynikiem połączenia 52-letniego cyklu kataklizmów oraz 20-letniego cyklu ustawienia Jowisza względem Saturna. Okazuje się, że taka kombinacja tworzy wzór, który idealnie pasuje do przebiegu największych w historii kataklizmów i pandemii. Resety nie zawsze zdarzają się co 676 lat, czasami ten okres wynosi 416 lat. Cykl jest bardzo dokładny i wrażliwy nawet na najdrobniejsze zmiany. Na przykład, gdyby cykl 52-letni liczący 18980 dni skrócić o zaledwie 4 dni to już by wystarczyło, aby wzór się zepsuł. Cykl wskazałby wtedy, że w roku 4 p.n.e. powinien być reset, a to już nie odpowiadałoby rzeczywistości. Albo gdyby długość trwania cyklu 20-letniego wyliczyć na podstawie nieaktualnych danych o czasie obiegu planet wokół Słońca, które można znaleźć w starych książkach i które różnią się bardzo nieznacznie, to też wystarczyłoby, aby cykl przestał działać. Tylko ta jedna, bardzo precyzyjna kombinacja cykli daje wzór resetów, który idealnie odpowiada resetom historycznym. Zresztą, u góry macie link do arkusza kalkulacyjnego z obliczeniami, w którym możecie to wszystko sami sprawdzić.

Cykl ustawiłem w ten sposób, aby wskazywał rok 1348 jako rok resetu. Jednak pozostałe 4 lata resetów zostały już wyznaczone przez cykl. I wszystkie cztery zostały trafione! Można przyjąć, że prawdopodobieństwo losowego prawidłowego wytypowania roku resetu wynosi około 1 do 100. Dla ostrożności, zawsze lepiej przyjąć nieco większe prawdopodobieństwo. Ale i tak, co łatwo wyliczyć, szansa przypadkowego trafienia wszystkich 4 lat resetów, będzie na pewno mniejsza niż jeden do miliona. To w zasadzie nie jest możliwe! Cykl resetów istnieje i jednoznacznie wskazuje rok 2024 jako rok kolejnego resetu! A co najgorsze, siła nadchodzącego resetu może być nawet większa niż tego, który związany był z epidemią Czarnej Śmierci. Już za chwilę przedstawię wam swoją teorię, która wyjaśni, co jest przyczyną, że to konkretne ustawienie Jowisza i Saturna posiada moc resetowania cywilizacji.

Pole magnetyczne

Informacje na temat pól magnetycznych ciał niebieskich czerpałem przede wszystkim z Wikipedii: Earth’s magnetic field, Magnetosphere of Jupiter, Magnetosphere of Saturn i Heliospheric current sheet.

Wiemy już, że Jowisz i Saturn powodują kataklizmy na Ziemi, kiedy ustawiają się w pewnej określonej pozycji. Teraz spróbuję ustalić, z jakiego powodu się to dzieje. Mam na to pewną teorię. Sądzę, że przyczyną kataklizmów jest oddziaływanie pola magnetycznego tych planet oraz Słońca. Zanim jednak przedstawię swoją teorię, zapoznajmy się z ogólnie dostępną wiedzą na temat pól magnetycznych planet.

Pole magnetyczne to przestrzeń wokół magnesu, w której on oddziałuje. Pola magnetycznego nie można zobaczyć, ale można je poczuć. Wystarczy, że weźmiecie do ręki dwa magnesy i zbliżycie je do siebie. W pewnym momencie poczujecie, że magnesy zaczynają na siebie oddziaływać – przyciągają się lub odpychają. W tym miejscu, gdzie zaczynają na siebie oddziaływać, znajduje się ich pole magnetyczne.

Pole magnetyczne mają metale, które są namagnesowane, ale pole magnetyczne można też wytworzyć. Prąd przepływający przez przewodnik zawsze wytwarza pole magnetyczne. Na tej zasadzie działa elektromagnes. W elektromagnesach przewodnik jest skręcony w spiralę, aby prąd płynął jak najdłuższą drogą i wytworzył silne pole magnetyczne. Kiedy elektromagnes zostanie włączony, to przepływający przez niego prąd wytwarza pole magnetyczne, które przyciąga metalowe przedmioty. Przepływający prąd wytwarza pole magnetyczne, ale dzieje się też odwrotnie – pole magnetyczne wytwarza prąd. Jeśli zbliżycie magnes do przewodnika i będziecie nim poruszać, to w przewodniku zacznie płynąć prąd.

Ziemia

W wewnętrznych warstwach Ziemi przepływa prąd. Powoduje to powstanie pola magnetycznego wokół naszej planety (magnetosfery). Ziemia jest więc elektromagnesem i to elektromagnesem ogromnych rozmiarów. Wiele obiektów astronomicznych generuje pole magnetyczne. W Układzie Słonecznym, magnetosferę mają: Słońce, Merkury, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun i Ganimedes. Z kolei Wenus, Mars i Pluton nie mają pola magnetycznego. Pole magnetyczne Ziemi jest dipolem, nachylonym obecnie pod kątem około 11° w stosunku do osi obrotu Ziemi, tak jakby w środku Ziemi umieszczony był pod tym kątem ogromny magnes sztabkowy.

Ziemia i większość planet, a także Słońce i inne gwiazdy wytwarzają pola magnetyczne poprzez ruch płynów przewodzących prąd elektryczny. Poruszający się materiał przewodzący prąd elektryczny zawsze wytwarza wokół siebie pole magnetyczne. Pole magnetyczne Ziemi jest generowane w zewnętrznym jądrze Ziemi w wyniku ruchu prądów konwekcyjnych mieszaniny stopionego żelaza i niklu. Te prądy konwekcyjne są napędzane przez ciepło uciekające z jądra w naturalnym procesie zwanym geodynamem. Pole magnetyczne jest generowane przez pętlę sprzężenia zwrotnego: pętle prądowe generują pole magnetyczne (prawo Ampère’a); zmieniające się pole magnetyczne generuje pole elektryczne (prawo Faradaya); a pola elektryczne i magnetyczne wywierają siłę na ładunki płynące w prądach (siła Lorentza).

Jowisz

Magnetosfera Jowisza jest największą i najpotężniejszą magnetosferą planetarną w Układzie Słonecznym. Jest silniejszy od ziemskiego o rząd wielkości, a jego moment magnetyczny jest około 18 000 razy większy. Magnetosfera Jowisza jest tak duża, że ​​Słońce i jego widoczna korona zmieściłyby się w niej z zapasem miejsca. Gdyby można było zobaczyć ją z Ziemi, wydawałaby się pięć razy większa niż Księżyc w pełni mimo, że znajduje się prawie 1700 razy dalej. Po przeciwnej stronie planety wiatr słoneczny rozciąga linie pola magnetycznego Jowisza w długi, ciągnący się ogon magnetosferyczny, który czasami rozciąga się daleko poza orbitę Saturna.

Mechanizm, który powoduje jego pola magnetyczne, nie jest w pełni poznany. Uważa się, że w przypadku Jowisza i Saturna ich pola magnetyczne mogą być generowane przez prądy elektryczne w zewnętrznym jądrze planety, które składa się z ciekłego metalicznego wodoru.

Saturn

Magnetosfera Saturna jest drugą co do wielkości planetą Układu Słonecznego po Jowiszu. Granica między magnetosferą Saturna a wiatrem słonecznym znajduje się w odległości około 20 promieni Saturna od centrum planety, podczas gdy jego ogon magnetosferyczny rozciąga się za nią na setki promieni Saturna.

Saturn naprawdę wyróżnia się na tle planet Układu Słonecznego i to nie tylko ze względu na swój wspaniały układ pierścieni. Szczególne jest również jego pole magnetyczne. W przeciwieństwie do innych planet, z ich nachylonymi polami, pole magnetyczne Saturna jest prawie idealnie symetryczne wokół jego osi obrotu. Uważa się, że pola magnetyczne wokół planet są w stanie tworzyć się tylko wtedy, gdy istnieje zauważalne nachylenie między osią obrotu planetarnego a osią pola magnetycznego. Takie nachylenie podtrzymuje prądy w warstwie ciekłego metalu głęboko wewnątrz planety. Jednak nachylenie pola magnetycznego Saturna jest niezauważalne, a z każdym kolejnym pomiarem wydaje się ono jeszcze mniejsze. I to jest niezwykłe.

Słońce

Słoneczne pole magnetyczne rozciąga się daleko poza samo Słońce. Przewodząca elektrycznie plazma wiatru słonecznego przenosi pole magnetyczne Słońca w przestrzeń, tworząc tak zwane międzyplanetarne pole magnetyczne. Plazma pochodząca z koronalnych wyrzutów masy przemieszcza się z prędkością od poniżej 250 km/s do prawie 3000 km/s, a średnio wynosi 489 km/s (304 mi/s). Gdy Słońce obraca się, jego pole magnetyczne skręca się w spiralę Archimedesa, rozciągającą się przez cały Układ Słoneczny.

W przeciwieństwie do kształtu pola magnetycznego typowego dla magnesu sztabkowego, rozszerzone pole Słońca jest skręcone w spiralę pod wpływem wiatru słonecznego. Pojedynczy strumień wiatru słonecznego wychodzący z określonego miejsca na powierzchni Słońca obraca się wraz z rotacją Słońca, tworząc spiralny wzór w przestrzeni. Przyczyna spiralnego kształtu jest czasami nazywana „efektem zraszacza ogrodowego”, ponieważ jest ona porównywana do zraszacza trawnikowego z dyszą, która porusza się w górę i w dół podczas wirowania. Strumień wody reprezentuje wiatr słoneczny.

Pole magnetyczne ma ten sam kształt spirali w północnej i południowej części heliosfery, ale posiada przeciwny kierunek. Te dwie domeny magnetyczne są oddzielone warstwą prądową (jest to prąd elektryczny, który jest ograniczony do zakrzywionej płaszczyzny). Ta heliosferyczna warstwa prądowa ma kształt podobny do zakręconej spódnicy baletnicy. Fioletowa warstwa widoczna na rysunku powyżej to cienka warstwa, po której płynie prąd. Warstwa ta rozdziela obszary o przeciwnym kierunku pola magnetycznego. Czyli na przykład, ponad tą warstwą słoneczne pole magnetyczne jest “północne” (tzn. linie pola są zwrócone do Słońca), a poniżej niej – “południowe” (linie pola zwrócone od Słońca). Będzie to bardziej zrozumiałe, kiedy zobaczymy rysunek ukazujący heliosferyczną warstwę prądową w przekroju.

To jest schematyczny obraz wiatru słonecznego na płaszczyźnie ekliptyki. Żółty okrąg w środku odpowiada Słońcu. Strzałka pokazuje kierunek obrotu Słońca. Zacienione szare obszary odpowiadają strefom heliosferycznej warstwy prądowej, która jest przedstawiona liniami przerywanymi, biegnącymi od korony Słońca do obrzeży. Oddziela ona pole magnetyczne wiatru słonecznego o różnych kierunkach linii pola magnetycznego (od Słońca lub do Słońca). Orbita planety (pokazana kropkowanym okręgiem) znajduje się w obszarze heliosfery.(ref.)

Heliosferyczna warstwa prądowa to powierzchnia, na której polaryzacja pola magnetycznego Słońca zmienia się z północnej na południową. Pole to rozciąga się w heliosferze na równikowej płaszczyźnie Słońca. W warstwie prądowej płynie prąd elektryczny. Prąd promieniowy w obwodzie ma natęrzenie rzędu 3 miliardów amperów. Dla porównania, prądy Birkelanda, które wywołują zorzę polarną na Ziemi, są ponad tysiąc razy słabsze, mając do miliona amperów. Maksymalna gęstość prądu w warstwie prądowej jest rzędu 10-4 A/km2. Grubość warstwy prądowej wynosi około 10 000 km w pobliżu orbity Ziemi.

Heliosferyczna warstwa prądowa obraca się wraz ze Słońcem w okresie około 25 dni, w którym to czasie szczyty i doliny warstwy prądowej przechodzą przez magnetosferę Ziemi, oddziałując z nią.

Heliospheric Current Sheet, 2009 - video backup
Heliospheric Current Sheet, 2009

Poniższa symulacja pokazuje oddziaływanie pola magnetycznego Ziemi z międzyplanetarnym (słonecznym) polem magnetycznym.

Moja teoria na przyczynę kataklizmów

Czas wreszcie pokusić się o wyjaśnienie, jaki jest mechanizm powstawania kataklizmów w cyklu 52-letnim i 676-letnim. Moim zdaniem, ma to związek z wzajemnym oddziaływaniem pól magnetycznych planet i Słońca. Zauważcie, że do resetów dochodzi przy ustawieniu Jowisza i Saturna, które występuje zawsze około 2,5 – 4,5 lat po koniunkcji tych planet. Ustawienie planet jest wtedy takie, że wydaje się całkiem prawdopodobne, że obie planety leżą na spirali, jaką tworzy warstwa prądowa. Rysunek zamieszczony powyżej pomaga to sobie wyobrazić, chociaż jest to rysunek poglądowy i nie przedstawia on dokładnego kształtu warstwy prądowej względem orbit planet. Ponadto, w rzeczywistości planety nie leżą na jednej płaszczyźnie, ale są o kilka stopni nachylone względem płaszczyzny równika słonecznego, co wpływa na ich pozycję na warstwie prądowej. Warto też dodać, że niekoniecznie same planety muszą leżeć na linii spiralnej. Wystarczy, że leżą na niej ich magnetosfery, które, jak wiemy, mają kształt mocno wydłużony w kierunku przeciwnym do Słońca. Sądzę, że lokalne kataklizmy (co 52-lata) występują, gdy na Ziemię oddziałuje jedna z planet. A resety (co 676 lat) występują, kiedy działają obie planety jednocześnie.

Jak wiemy, aktywność słoneczna jest cykliczna. Słońce co około 11 lat przechodzi przebiegunowanie. Północny i południowy biegun magnetyczny zamieniają się wtedy miejscami. Ma to związek z cyklicznym przemieszczaniem się mas w wewnętrznych warstwach Słońca, jednak dokładna przyczyna przebiegunowań nie jest znana. Skoro jednak coś takiego dzieje się wewnątrz Słońca, to chyba nie trudno sobie wyobrazić, że coś podobnego może się dziać w środku planet – gazowych olbrzymów. Być może jedna z planet przechodzi przebiegunowanie regularnie co 52 lata i oddziałuje wtedy na międzyplanetarne pole magnetyczne. Podejrzewałbym o to w pierwszej kolejności Saturna. Saturn to nie jest całkiem normalna planeta. To jakieś dziwadło, nienaturalny twór. Saturn ma niezwykle symetryczne pole magnetyczne. Poza tym, o czym nie wszyscy wiedzą, na biegunie Saturna panuje wielki i wieczny cyklon. Cyklon ten ma kształt… sześciokąta foremnego.(ref.)

Naukowcy nie potrafią wyjaśnić mechanizmu powstania tak niezwykle regularnego cyklonu. Możliwe, że ma to związek z polem magnetycznym Saturna. Skoro wszystko na tej planecie jest tak regularne, to można wysunąć tezę, że Saturn równo co 52 lata przechodzi przebiegunowanie. Idąc dalej, można dedukować, że pole magnetyczne Saturna w czasie przebiegunowania jest bardzo niestabilne i zmienne jak pole magnetyczne obracającego się magnesu. Kiedy taki wielki magnes, o rozmiarach magnetosfery Saturna, znajdzie się w pobliżu przewodnika prądu – w heliosferycznej warstwie prądowej, to wytwarza w niej prąd. Natężenie prądu w warstwie prądowej zwiększa się. Prąd przepływa na duże odległości, sięgając innych planet. Przepływ prądu w warstwie prądowej powoduje wytworzenie się wokół niej pola magnetycznego. Na animacji powyżej widzieliśmy, jak reaguje Ziemia, gdy wpada w warstwę prądową. Można założyć, że kiedy wzrasta przepływ prądu w warstwie prądowej, a tym samym rośnie siła jej pola magnetycznego, wtedy musi ono jeszcze mocniej oddziaływać na naszą planetę.

Efekt jest taki, jak gdyby w pobliżu Ziemi postawić ogromny magnes. Nie trudno sobie wyobrazić, co się wtedy dzieje. Magnes działa na Ziemię, rozciąga ją. Dochodzi wtedy do trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów. Ten magnes działa na cały Układ Słoneczny, również na pas asteroid. Asteroidy, zwłaszcza te żelazne, są przyciągane i wybijane ze swojego toru lotu. Zaczynają latać w różnych kierunkach. Część z nich spada na Ziemię. Niecodzienny meteor, który odbił się od atmosfery ziemskiej w roku 1972, był być może mocno namagnesowany i został odepchnięty przez ziemskie pole magnetyczne. Wiemy, że z cyklem kataklizmów ściśle związane jest występowanie burz magnetycznych. Teraz ich przyczynę możemy bardzo prosto wyjaśnić. Międzyplanetarne pole magnetyczne powoduje zaburzenia pola magnetycznego na powierzchni Słońca, a to prowadzi do rozbłysków słonecznych. Teoria o polu magnetycznym wyjaśnia przyczyny wszystkich rodzajów kataklizmów, które cyklicznie nawiedzają Ziemię.

Sądzę, że to Saturn jest tą planetą która sieje zniszczenie co 52 lata. To Saturn jest Planetą X. Co 676 lat te kataklizmy są wyjątkowo silne, bo wtedy obie wielkie planety – Saturn i Jowisz, jednocześnie ustawiają się na warstwie prądowej. Jowisz ma najsilniejsze pole magnetyczne ze wszystkich planet. Kiedy jego wielka magnetosfera znajdzie się w warstwie prądowej, wtedy przepływ prądu w jej wnętrzu wzrasta. Międzyplanetarne pole magnetyczne oddziałuje wtedy ze zdwojoną siłą. Ziemia jest atakowana podwójnie, więc lokalne kataklizmy przemieniają się w globalne resety.

Następny rozdział:

Nagłe zmiany klimatu